środa, 16 lipca 2014

Rozdział 10. Bo do tanga trzeba... trojga?

    Harry zatrzymał samochód przed schludnie utrzymanym blokiem. To tutaj. Głośno przełknęłam ślinę i niepewnie zerknęłam na budynek. Wyglądał normalnie. Biała fasada, balkony, trochę zieleni - tyle widziałam w blasku księżyca. W większości okien paliło się światło, co trochę mnie podbudowało. Jednak ścisk w żołądku nie dawał zapomnieć o tym, co ja tak właściwie tutaj robię.
- Jesteś zdenerwowana. - stwierdził mój towarzysz. Spojrzałam na niego z pode łba.
- Nie jestem.
- Ależ jesteś! - rzekł i się zaśmiał.
- No i co z tego? Co ci w ogóle do tego?!
- Nic, nic... Ja też denerwowałem się przed pierwszą randką. - powiedział i zaśmiał się ponownie. Jego wesołość, wypełniała samochód po brzegi, ale to tylko mnie irytowało.
- To ja idę.
- Lily, zaczekaj! O której chcesz skończyć?
- Och... A co ciebie to obchodzi?
- Żartujesz? A myślisz, że kto cię do domu odwiezie? Obiecałem Davidowi, że wrócisz cała i zdrowa o 22:00.
- Niech ci będzie...
- Zaczekam tu na ciebie.
- Dlaczego?
- Bo tak. Jakby okazał się jakimś... złym człowiekiem, zawsze możesz wyskoczyć przez okno, a ja cię złapię.
- Z piątego pietra?
- Daj telefon.
- Po co? - cała ta rozmowa denerwowała mnie jeszcze bardziej.
- Daj.
     Posłusznie podałam mu komórkę, a on wstukał kilka cyfr i oddał mi urządzenie.
- Masz mój numer, w razie czego - dzwoń.
- Chyba nie będzie takiej potrzeby.
- Ale jakby zaszła, jestem tu na dole.
- Naprawdę nie musisz tego robić. Przyjaźń do tego nie zobowiązuje.
- Mam dług do spłacenia, a ty znając życie, wpakujesz się w coś, więc wolę tu być. - rzekł i uśmiechnął się. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech i sama siebie zaskoczyłam. Poczułam wdzięczność i wzruszenie. Właściwie, nie byłam pewna, dlaczego, ale czułam się winna i skrępowana, taką troską ze strony Harry'ego.
- Kiedy zaczniesz być tym pewnym siebie, chamskim i szczerym przyjacielem, którym kiedyś byłeś? - spytałam nagle.
- Nie byłem taki! Poza tym, to co było, to przeszłość, pamiętasz? Teraz, jest teraz.
- A niech cię, Styles! Musisz być taki... dobry? Nawet nie mam powodu by cię teraz wygonić! Kiedy to się stało?
- Co?
- Kiedy zaczęłam akceptować myśl, że jesteś moim przyjacielem, a przynajmniej starasz się być?
    W powietrzu zawisła cisza, w której oboje mierzyliśmy się wzrokiem. Jego zielone, szukały w moich brązowych czegoś, co z pewnością mogły tam znaleźć. Akceptacji. Cholera! Cholera jasna! Szybko odwróciłam oczy i wgapiałam się w deskę rozdzielczą.
- To pytanie nie do mnie.
- Muszę już iść...
- Nie chcę żebyś szła.
    Znowu, nasze oczy się spotkały. Czułam jak serce wyrywa mi się z piersi i wszystko zaczyna wirować. A przecież to nie miało sensu! Najmniejszego!
    Szybko wyszłam z samochodu i bez słowa skierowałam się w stronę wejścia do budynku. Płaszcz George'a, ocierał się o moje kolana i łydki, gdy niosłam go w ramionach. Czułam się wyczerpana i wyprowadzona z równowagi, do tego stopnia, że w ogóle nie przejmowałam się żadną randką. Prawie zapomniałam, po co tu jestem.
     Wdrapałam się na piąte piętro, bo zapomniałam wsiąść do windy i zapukałam do drzwi mieszkania numer 404, z obrazem zielonych oczu w głowie. Z echem aksamitnych słów, które nie powinny na mnie zadziałać. To tylko Harry. Tylko Harry!
     Drzwi się otworzyły i w progu stanął George. Miał na sobie niebieską koszulę, podkreślającą jego błękitne oczy, jednak kilka guzików u góry, nie było zapiętych, co nadawało mu luźniejszego charakteru, lecz nie zwracałam na to uwagi. Jego szeroki uśmiech nie zadziałał na mnie tak jak rano. Nagle cały czar prysł, może dlatego, że nie widziałam nic z wyjątkiem oczu. Oczu Harry'ego.
- Witaj piękna. - powitał mnie i zaprosił do środka. Weszłam do mieszkania, z głuchym "cześć" na ustach.
- Napijesz się czegoś? Wina, szampana, wódki? - zapytał z powalającym wyrazem twarzy. Na mnie jednak nie podziałał. Co się ze mną dzieje?
- Muszę do toalety. - odparłam.
     Trochę zawiedziony George, wskazał mi odpowiednie pomieszczenie. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, odkręciłam kran z zimną wodą i schłodziłam kark, pamiętając, że jestem w pełnym makijażu. Spojrzałam w lustro i miałam ochotę dać sobie w twarz. Jestem taka łatwowierna i naiwna i w ogóle nie myślę! Przecież Harry to wróg! Jeszcze wczoraj nim był... Przecież mnie skrzywdził, porzucił, a ja teraz lecę w jego ramiona, przy pierwszej, lepszej okazji?! Głupia idiotka! Gdyby się głębiej zastanowić to nie chodziło o to co zrobił, ale o to kim był. Kimś, komu przebaczyłam, gdyż wiem, jak bardzo dobrze mogłoby nam być, w przyjaźni i w każdym innym związku. Bo to Harry. Moja bratnia dusza.
     Lily, koniec! Musisz skupić się na George'u! Koniec, kropka!
     Wyszłam z pięknie urządzonej łazienki i podążyłam do kuchni, połączonej z salonem, z której dochodziły apetyczne zapachy. Gospodarz krzątał się po pomieszczeniu, a na mój widok, uśmiechnął się pięknie. Spróbowałam odwzajemnić się tym samym, ale nie poszło mi tak łatwo, jak pięć minut temu, w samochodzie, na dole. Ale George w żadnym stopniu nie zasługiwał na moją huśtawkę nastrojów. Nie był niczemu winien, więc niech chociaż on ma z tego wieczoru frajdę.
- Nalałem wina, pomyślałem, że czerwone najbardziej do ciebie pasuje. - odrzekł i podszedł do mnie blisko, podając alkohol. - Wyglądasz ślicznie. Nie wiedziałem, że taka jesteś odważna. - dodał.
- Odważna?
- Ta czerwień...
- Ach, no tak.  - odparłam i wypiłam jednym haustem lampkę wina, a w głowie kołatała mi się myśl, że to nie był mój pomysł.
- Co się stało? - zapytał George. Wyglądał na zaniepokojonego.
- Niee, nic się nie stało. Po prostu lubię wino. - odparłam, czerwieniąc się. Teraz już wszystko było czerwone.
    Kochany George dolał mi wina i powrócił do kuchni, opowiadając mi o tajnym składniku w jego recepturze, jednak ja nie słuchałam go i wodziłam wzrokiem po mieszkaniu. Salon był mały, ale nowoczesny. Kremowe ściany, skórzana kanapa, a nad nią okazałych rozmiarów obraz, przedstawiający coś trudnego do określenia, piękny regał z książkami i telewizorem plazmowym i to, co najbardziej przykuło moją uwagę, czyli ściana ze szkła. Podeszłam zaciekawiona bliżej i zapatrzyłam się w światła Londynu. Widok był niesamowity.
- Mój prywatny, mały światek. - powiedział znienacka, nad moim uchem, chłopak. Stał tuż za mną, tak, że czułam ciepło, bijącego od niego i delikatne łaskotki na karku, gdzie skóra się jeżyła, za każdym razem, kiedy wypuszczał powietrze z nozdrzy. Wzięłam kilka kolejnych łyków wina, by ocucić się trochę, ale zbyt dobrze wiedziałam, że efekt będzie odwrotny.
- Czas na kolację! - oznajmił, po chwili i zaciągnął mnie do stołu, który stał pośrodku salono-kuchni.
    Dwie porcje spaghetti, z czerwonym sosem, wino, kwiaty i świecie, tworzyły wyjątkowy nastrój, który niestety dziwnie mnie krępował. Może dlatego, że za rzadko chodzę na randki? Jednak głębiej czułam, że po prostu to nie moje klimaty. Takie kolacje zachowałabym na rocznice czy coś... Przy pierwszej randce, w moim wieku, to trochę przyciężkie. Chociaż nie tak dawno temu, bo zaledwie przedwczoraj, byłam na kolacji z Harrym. Mimo wszystko tam czułam się znacznie swobodniej. Może dlatego, że charakter spotkania był inny? Żadne z nas nie traktowało tego jako randki, chociaż takie chyba było główne założenie. Na samą myśl chciało mi się śmiać.
- Proszę, usiądź. - powiedział George i odsunął mi krzesło. Posłusznie zajęłam swoje miejsce. Mężczyzna ponownie dolał mi wina i uśmiechnął się zawadiacko.
- Wygląda smakowicie. - odezwałam się, spoglądając na talerz. Nie chciałam, by widział, że coś jest nie tak. - Najpierw spróbuj, potem oceniaj. - odrzekł i tym razem, nie był już taki pewny swego.
- Bez obaw, na pewno nie jest aż tak źle. - odparłam. W końcu dzisiaj już zaliczyłam jeden eksperyment w gotowaniu i było naprawdę dobrze! Och i znowu Harry... Zabrałam się do jedzenia, by skupić na czymś myśli. Spaghetti było genialne, więc szybko sobie z nim poradziłam. Przy stole panowała cisza, co mi osobiście nie przeszkadzało, ale nie byłam pewna czy George, również tak to widzi.
- I co? Miałam rację! Naprawdę świetnie radzisz sobie w kuchni. - powiedziałam po posiłku, co bardzo spodobało się gospodarzowi.
- Cieszę się, że ci smakowało.
     Po pięciu minutach, siedziałam na skórzanej kanapie, a w ręku dzierżyłam lampkę wina, którą prawie opróżniłam, a George majstrował coś przy swoim sprzęcie. Zdałam sobie sprawę, że strasznie dużo piję, ale postanowiłam nie przejmować się niczym. Dzisiaj wydarzyło się wystarczająco dużo, by mieć o czym zapominać.
- Ooo już jest. - rzekł zadowolony blondyn i w tym samym czasie rozbrzmiała muzyka. Bardzo rozluźniająca i zmysłowa, o ile tak można w ogóle określić muzykę.
    On, powoli zbliżył się do mnie i dolał obojgu nam wina, z drugiej już butelki. Opadł na kanapę i spojrzał na mnie.
- Jesteś taka piękna. - powiedział cicho, ja po prostu wybuchłam śmiechem. Zdecydowanie byłam pijana, ale takie wyznanie, samo w sobie mnie śmieszyło. - I weź tu człowieku bądź romantyczny. - dodał i zaśmiał się razem ze mną.
- Przepraszam, to moja wina. - wykrztusiłam.
- Chyba moja...
    Bardziej pewna siebie, oparłam swoją głowę o jego ramię i pozwoliłam sobie, na chwilę relaksu. Zamknęłam oczy i zaciągałam się jego zapachem. Nie robił na mnie większego wrażenia, ale na ludzi pijanych takie rzeczy nigdy nie działają.
- Opowiedz mi coś o sobie. - poprosił.
- Hmm, to nic ciekawego nie jest. - odparłam i zaśmiałam się znowu.
- Nalegam. - odrzekł.
- No więc... Jestem Lily Brooks, jestem jedynaczką, mama nie żyje, ojciec... nawet nie wiem... Mieszkam z ojczymem i tyle.
- Całe twoje życie w dwóch zdaniach?
- No tak.
- Myślę, że stać cię na więcej... Jak zginęła twoja mama?
- W wypadku samochodowym. - powiedziałam. Nie lubiłam poruszać tego tematu, ale alkohol rozwiązywał język.
- Przykro mi...
- Tak, mi też.
- A ojciec?
- Nie mam pojęcia co się z nim dzieje... Od bardzo dawna nie utrzymujemy kontaktów. Z resztą ten człowiek mógłby być zwyczajnym dawcą nasienia, bo moim ojcem to on nigdy nie był. - odparłam, coraz bardziej zirytowana.
- A co z tamtym chłopakiem? Twoim przyjacielem, przez którego płakałaś?
- Luke? Och, znowu się pokłóciliśmy.
     George wybuchł śmiechem.
- Dlaczego mnie to nie dziwi?
- No właśnie, dlaczego? - spytałam i zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem. Oczywiście żartowałam, ale on chyba o tym nie wiedział.
- Taka już jesteś Lily... Płomienna. - odrzekł, a w jego oczach dostrzegłam zachwyt. To był idealny moment na pocałunek. Oczywiście gdybym nie była kompletnie wstawiona, a on cholernie napalony! Powróciłam do poprzedniej pozycji, z głową na jego ramieniu, pozwalając idealnemu momentowi odpłynąć.
- A o co pokłóciłaś się z tym Lukiem?
- Och, to długa historia.
- Chętnie jej wysłucham.
- Okej, ale potrzebuję więcej wina. - powiedziałam, wskazując puste naczynie. On posłusznie wykonał moją prośbę. - No więc... Ogólnie poszło o to, że obojgu nam nie spodobali się nasi partnerzy, na imprezie. On teraz jest z taką Victorią i głupek nie widzi, że ona go skrzywdzi!
- Aż tak źle?
- Noo. Ona jest podła i skąpa tylko na korzyści, płynące z tego związku!
- A jakie są korzyści? - zapytał George. Wyglądał na pobudzonego, bardziej niż wcześniej.
- Spore. - odpowiedziałam. Nie mogłam przecież zupełnie obcej osobie powierzać, nie moje sekrety!
- A co on miał do zarzucenia twojemu partnerowi? - zapytał po chwili milczenia.
- Hmm... To skomplikowane.
- Może załapię. - odparł i uśmiechnął się zachęcająco.
- Przyszłam z Harrym. - gdy tylko to powiedziałam, w głowie zajaśniał mi obraz jego oczu, wpatrzonych w moje, kiedy mówił mi, że nie mam iść. No świetnie! - I tańczyliśmy. I to mu się nie spodobało. Ale ja przecież zrobiłam to tylko po to, żeby go wkurzyć! Nic się za tym nie kryło! Nie rozumiem kompletnie jego reakcji...
- A co to za Harry?
- Harry... Harry Styles.
- Hmm... Gdzieś słyszałem to nazwisko.
- Może dlatego, bo to członek najpopularniejszego boysbandu, robiącego światową karierę?
- Naprawdę? I gdzieś ty go wyrwała? - spytał zaskoczony.
- Nie wyrwałam go! To stare dzieje, które dają o sobie znać...
- Harry Styles... I co? Mam wyczuwać konkurencje? - zaśmiał się wesoło. Nie wyglądał na zazdrośnika. Trochę mnie to rozczarowało.
- No nie wiem, nie wiem... - odparłam, drocząc się z nim troszkę.
- Daj znać, jak się dowiesz... - odparł i pocałował mnie w skroń.

 
                                                               


                                                                           ~*~



    Wychodząc z mieszkania, dostałam kolejnego buziaka, tym razem w policzek. George zapytał, czy może liczyć na powtórkę, ale ja nie dałam mu jasnej odpowiedzi. Szczerze, nie byłam zachwycona tym wieczorem. Ale może to moja wina? A z pewnością to wina wina, które wypiłam w nadmiarze! Tym razem postanowiłam skorzystać z windy, która o tej porze była puściutka. Po chwili siedziałam już w samochodzie Harry'ego, który cuchnął fastfood'em.
- I jak było? - zapytał, naprawdę ciekawy.
- Świetnie! Dobre wino miał.
- A coś poza winem?
- Jedzenie, muzyka...
- I tylko to?
- A co jeszcze?
- No nie wiem... Dobrze całuje?
    Trzepnęłam Harry'ego, a on zaśmiał się wesoło. Odkryłam, że to tego brakowało mi najbardziej, przez cały wieczór. I to odkrycie wcale mnie nie zasmuciło.
- Nie całuję się na pierwszej randce, mam swoje zasady. - powiedziałam wyniośle.
- Zapewniam, że znajdzie się ktoś, dla kogo warto nagiąć te zasady.
- Jak spotkam kogoś takiego, będziesz pierwszym do którego zadzwonię. - odgryzłam się.
- Trzymam cię za słowo. - odparł i uśmiechnął się tak, iż każdy mógłby dostrzec w nim anioła, zesłanego by podnieść człowieka na duchu.










Heej...
Ten rozdział mi nie wyszedł, wiem.. Jest krótki i taki... nijaki... Coś z formy wychodzę ostatnio... 
Postaram się poprawić następnym razem i mam nadzieję, że wpadniecie tu za tydzień :D 

Talitha xoxo






7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Hej właśnie jestem w restauracji na granicy Niemieckiej i czytam twpjego bloga. Przez to chciałam Ci powiedziec, że naprawde fajnie piszesz :-D
Weronika

Anonimowy pisze...

Rozdział nie musi być długi żeby był dobry. Wyszedł Ci ten rozdział ;)

Chedey pisze...

Świetny rozdział! :))))
George mi strasznie kogoś przypominał :x ale to nic ;) Harry i Lily- tak! Tak! Tak!!
3 razy TAK! Wcale nie wyszlas z formy, coraz lepsze te rozdziały *o*
Xoxo

olkka pisze...

HEJO BITECHES I MĘSKIE BITECHES (?) !!!

Po pierwsze PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM TAK CIĘ CHOLERNIE PRZEPRASZAM, ŻE DOPIERO TERAZ KOMENTUJE ;CCC #FUCKIT

Ocenianie rozdziału zaczynam, za 1,2,3 *PO CHUJA LICZĘ?* GO!

1. Zaczynam nie lubić tego całego George :___: Jak tak czytam i wgl, to mam uczucie, że to jakiś dziennikarz czy coś.. IDK WHY?! *nie oceniaj mnie!*

2. Cieszę się, że dodałaś ten rozdział, jak mówiłaś po tygodniu :D HAPPY DANCE ! ♥

3. Wcale nie wyszłaś z wprawy :) Rozdział jest świetnie napisany ! Ciekawe opisy, Wewnętrzna kłótnia Lily samej ze sobą jest super opisana. Niby się wypiera, że Harry niee i tak dalej, ale jednak coś do niego ma :D

4. LILY MUSI SIĘ POGODZIĆ Z LUKE'IEM! znaczy to twoje opowiadanie i tak dalej, ale brakowało mi tu jego .. #OLKESHIPPER nie nic *tego tu niema* ♥

5. Według mnie Harry był by idealny dla Lily *wiem, że według wszystkich, ale jak ja coś powiem, to to jest tak fchuj (sorry za przekleństwa) szczere* #skromność :D

6. "Po chwili siedziałam już w samochodzie Harry'ego, który cuchnął fastfood'em." FAST FOOD'Y NIE CUCHNĄ ! ONE SĄ DOBRE *.*
PIZZA
HAMBURGER
HOT DOG
FRYTKI
I COŚ TAM JESZCZE Z FOOD XD

7. Tak bez dedyka ;c

8. To chyba na tyle !
Rozdział jest SUPEROWY *HOT 12! SIĘ ZGŁASZA*

KOCHAM CIĘ
UWIELBIAM CIĘ
SZANUJE CIĘ
ZAZDROSZCZĘ NO...

WENY I KREATYWNOŚCI MÓJ TY KOCHANY I WSPANIAŁY SKRZACIE !
ILYSM, CIOTKA DŻEFF XX

Ps. Wyślij mi jeszcze raz adres, jutro wysyłam list :)
Byeee ♥

Unknown pisze...

Powiem tyle : Masz kurde cholernie wielki talent dziewczyno ! ;o
Te opowiadanie chce się czytać, czytać, czytać i nigdy nie przestawać. Mam taki wielki niedosyt ;o
Naprawdę pięknie piszesz ! Pozazdrościć ;)
Anyway wiedz George, że u Lily nie masz szans, iż aż ponieważ przeznaczony jest jej Harry Styles ! ;3
Mam nadzieję, że pogodzi się z Luke'iem ;v
Czekam na nexta xx
@droowseex

Anonimowy pisze...

Co o tym sądzisz?
http://bestrongdontgiveup.blogspot.com/2014/06/zawieszam.html#comments

Unknown pisze...

Czego ty dziewczyno ode mnie chcesz??
Komentarza? Pff Xd
Przecież wiesz, ze nic dodać nic ująć. Chętnie czytam wszytko co napiszesz i doskonale o tym wiesz :)
A to opowiadanie jest Cuudowne, jedno z lepszych jakie czytałam !
Czekam na twoją książkę !! Może być nawet o magicznym wiaderku, a i tak wszyscy będą się ustawiać kolejką po autografy! Hahahahah :*
Do przeczytania ! :*** <3