niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 1. Spotkanie po latach

*półtora roku później*

    Muzyka wypełniała mnie całą. Głośne basy wdzierały się uszami i falami rozchodziły po moim ciele. Dałam się ponieść. Znowu. Wypiłam ostatni łyk niebieskiej cieczy z mojego kubeczka i poczułam przyjemne mrowienie w środku. Jakbym połykała jakąś ciepłą kulę, która pozwalała mi fruwać. Tak się czułam. Świat wokół wirował, a ja byłam tym zachwycona. To było niesamowite i prawie nigdy mi się nie nudziło. Byłam narąbana i szczęśliwa. Wszystko czego potrzebowałam. Jednak mój eliksir szczęścia się skończył. Ruszyłam, więc tanecznym krokiem w stronę kuchni, gdzie aktualnie znajdował się nasz bar. Ludzie wokół mnie tańczyli, bądź kopulowali w tańcu ( tak to przynajmniej wyglądało ), ale ja byłam w takim stanie, że miałam to gdzieś. Weszłam do jasnej kuchni, a "barman" na mój widok aż się rozpromienił.
- Oooo... Moja stała klientka! Czego Pani sobie życzy tym razem? - spytał uprzejmie zgrywając gentelmena. Słychać było, że sam również był nieźle podpity. W kuchni nie było wielu osób. Jakaś para obściskująca się na blacie i dziwny gościu, który wszedł zaraz za mną i aktualnie gapił się w pustą lodówkę. Za to sama kuchnia była strasznie zagracona. Na każdej wolnej przestrzeni znajdował się alkohol, bądź czerwone i niebieskie kubeczki ( jak w Ameryce ) i ewentualnie resztki jedzenia. Jak ludzie są na chodzie potrzeba dużo żarcia. Ktoś tego nie przewidział.
- Halo? Zawiesiłaś się? - spytał mnie zniecierpliwiony chłopak. Jednak trudno było mi cokolwiek odpowiedzieć, gdyż czułam się jakbym płynęła jakimś statkiem po rozburzonym morzu. Dopiero teraz, w tej jasnej kuchni poczułam, że coś złego dzieję się ze mną. Jeszcze chwila i się przewrócę.
- Wlej byle co... - rozkazałam mu podając do ręki kubek. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Chłopak westchnął i wykonał moje polecenie. Gdy tylko otrzymałam pełny kubek ognistej cieczy,  wyszłam z tego ciasnego pomieszczenia i skierowałam się prosto w tłum roztańczonych ludzi. To nic nie dało. Zawroty głowy stawały się coraz silniejsze i silniejsze. Coś ewidentnie było nie tak. Nigdy jeszcze się tak nie czułam, chyba że po dragach, ale przecież nic nie brałam.
    Postanowiłam odszukać Luke'a. Ale zanim w ogóle zdążyłam ruszyć się z miejsca poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu i zaczyna bujać się ze mną w rytm muzyki. Byłam słaba, zbyt słaba żeby go odepchnąć.
- Hej, przestań! - sprzeciwiłam się. Wszystko mi wirowało już dostatecznie mocno. Jednak nie doczekałam się żadnego odzewu. Zamiast tego chłopak zaczął mnie pchać w kierunku schodów na górę. Wiedziałam co się tam znajduje.
- Zostaw mnie do cholery! - krzyknęłam resztkami sił próbując się wyrwać. Ale wszystko tak cholernie wirowało, czułam, że zaraz upadnę, stracę przytomność. Gdzie do cholery jest Luke?!
- Hej mała.. Zabawimy się. Nie bądź taka! - odrzekł przymilnie chłopak odwracając mnie twarzą do siebie. Teraz go rozpoznawałam. To ten sam co przypałętał się za mną do kuchni!
- Odwal się! - odparłam i zdobywszy się na nadludzki wysiłek kopnęłam go jak najmocniej w krocze. Chłopak zgiął się w pół, a ja wyrwałam się z jego śliskich objęć i ruszyłam do wyjścia. Wiedziałam, że będzie mnie gonił, więc postanowiłam uciec.
    Głowa mi pękała, teraz muzyka stała się moim wrogiem. Było ciemno i tłoczno, nie mogłam znaleźć wyjścia. Bałam się. Na dodatek, tak strasznie kręciło mi się w głowie. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i nie musiałam odwracać się by wiedzieć, że to On. W tym samym momencie moje palce znalazły klamkę. Otworzyłam drzwi i wyrywając się mu, wybiegłam na zewnątrz.
    Zaczęłam biec tak szybko jak potrafiłam w tym stanie. Omijając samochody trafiłam na jezdnię. Zbiegłam, więc na pobocze i uciekałam dalej, jak najdalej od tego przeklętego domu. Słyszałam jak mnie wołał. Był chyba zbyt pijany by mnie gonić. Ja też nie czułam się dobrze. Wręcz przeciwnie. Nie wiem jakim cudem jeszcze trzymałam się na nogach! Coraz trudniej było mi złapać oddech. Czułam, że zwalniam. Wszystko tak bardzo wirowało. Miałam już tego dosyć. Widziałam światła przesuwające się obok mnie, ale nie mogłam dostrzec samochodów.
    Nagle straciłam równowagę i już patrzyłam na rozgwieżdżone niebo. Czułam się taka słaba.... Na pewno daleko nie uciekłam.. Zaraz mnie znajdzie i zrobi swoje. Ta myśl mnie przerażała, ale coraz mniej z zewnętrznego świata dochodziło do mojej świadomości. Poczułam nagły przypływ senności. Ostatnim co usłyszałam to trzask samochodowych drzwi, a tym co zobaczyłam przerażone, zielone tęczówki. A potem zapadła ciemność. 



    Czułam się taka lekka. Lekka i wyspana. Nie otwierałam oczu i rozkoszowałam się tym stanem. To było takie cudowne... Nikt nie miał prawa mi teraz przeszkadzać. A jednak. Głośne przesuwanie krzesła po podłodze wyrwało mnie z sennego letargu. Pomału otworzyłam oczy. Chciałam mieć pewność na kogo się wydzieram. Jednak to co zobaczyłam skutecznie zamknęło mi usta. Byłam w szpitalu. Znowu... Ciarki mi przeszły po plecach i nagle zrobiło się tak jakoś zimno. Zanim zdołałam  jednak otrząsnąć się i dojść do tego co w ogóle się ze mną działo, iż wylądowałam na oddziale spostrzegłam coś znacznie dziwniejszego.
    Nie byłam sama. Chłopak siedzący na hałaśliwym krześle obok mojego łóżka patrzył na mnie badawczym wzrokiem. Wyglądał na dosyć zaniepokojonego. Prawie nic się nie zmienił odkąd widziałam Go po raz ostatni. Podrosły mu trochę te Jego loki i zmężniał ociupinkę na twarzy, ale poza tym pozostał w stanie nienaruszonym. Jego oczy, usta, nos... Wszystko było takie same jak dwa lata temu. Jestem pewna, że nie mógł tego samego powiedzieć o mnie...
- Jak się czujesz? - spytał. Jego głos był taki... dziwny... Martwił się, a jednocześnie chciał się na mnie wydrzeć. Zabrzmiało to dosyć śmiesznie.
- A co Ciebie to obchodzi? - odparłam wściekła. Mój głos był ochrypły, więc nie zabrzmiało to tak jak planowałam.
- To ja Cię znalazłem. - rzekł. Aha... Dużo wiem.
- Co? Znalazłeś mnie? Niby gdzie? - spytałam zaskoczona.
- Leżałaś na ulicy nieprzytomna... Znalazłem Cię... Przywiozłem do szpitala... Pytanie dlaczego właściwie musiałem to robić? - spytał. Tym razem w jego głosie zdecydowanie przebrzmiewały smutek, wściekłość i rozczarowanie...
- Zważywszy na okoliczności wcale nie musiałeś...
- Co?! Co Ty teraz pieprzysz? - odparł już na maksa wściekły.
- Proszę Cię, nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię! Co Ty tutaj robisz?! - oparłam, a w moich oczach pojawiły się łzy wściekłości. O nie! On nie zobaczy jak płaczę!
- Już Ci mówiłem...
- No tak... Taki nieszczęśliwy zbieg okoliczności... To możesz już iść, pewnie ktoś na Ciebie czeka... Harry Styles ma dużo zajęć... Ja sobie poradzę!
- Ty już sobie nie radzisz...
- Serio?! Jakoś do tej pory radziłam sobie świetnie! - wrzasnęłam sfrustrowana. Co On sobie w ogóle wyobrażał?!
- Aaaa... To dlatego leżałaś nieprzytomna na ulicy, w dodatku pijana o trzeciej nad ranem? - spytał tym swoim sarkastycznym tonem, który tak dobrze znałam.
- TO NIE JEST TWOJA SPRAWA!!! JAKIM PRAWEM... W OGÓLE WTRĄCASZ SIĘ W MOJE ŻYCIE?! - krzyknęłam wściekła do granic możliwości. Czułam, że zaraz tama pęknie. Nie mogłam do tego dopuścić. Nie przez Niego!
- Owszem, jest... - Coś w jego oczach nie pozwoliło mi się odezwać. To poczucie winy jakie na Nim ciążyło uwidoczniło się w Jego zielonych tęczówkach. Tyle bólu, strachu, samotności... Nie spodziewałam się tego. Ale to nic nie zmieniało...
- Wyjdź! - rozkazałam.
- Ale...
- Wynoś się!! - krzyknęłam i posłałam mu wściekłe, przeszywające spojrzenie. Musiał coś zobaczyć w moich oczach bo posłusznie podniósł się z krzesła i skierował ku wyjściu. Zanim otworzył drzwi posłał mi jeszcze smutne spojrzenie i rzekł z prawdziwą pasją.
- Ja tego tak nie zostawię Lily. Nie pozwolę Ci upaść znowu.
- Już raz to zrobiłeś Styles... - odrzekłam i odwróciłam wzrok. Dzrwi się otworzyły i do sali wszedł ktoś nowy.
- Oooo, Lily! Już się obudziłaś... A Ty Harry, gdzie idziesz? - spytał David.
- Ja właśnie...
- Harry właśnie wychodzi!! -wtrąciłam szybko.
    Chłopak bezszelestnie wyszedł z pomieszczenia. Poczułam na sobie karcące spojrzenie Davida. Nie miałam zamiaru okazywać słabości.
- On Cię znalazł... Przywiózł Cię tu i nie odstępował na krok. Widziałem jak się martwi... Nie powinnaś Go tak trawktować.
- Serio?! Na szczęście ja mam na ten temat inne zdanie, a Twoje nie za bardzo mnie obchodzi! - warknęłam.
- Chyba należą Mu się jakieś podziękowania... - odparł David.
- Co się właściwie stało? - spytałam od niechcenia żeby tylko zmienić temat.
- Nie pamiętasz?
- Nie... -  Faktycznie miałam czarną dziurę w głowie, tam gdzie powinny być wspomnienia z ostatniej nocy. Zaczęłam się niepokoić. Co takiego się ze mną działo, że wylądowałam w szpitalu? Spodziewałam się wszystkiego.
- No więc... Ktoś dosypał Ci do drinka pigułkę gwałtu - Davidowi złamał się głos, a jego oczy ciskały błyskawice. - ... Na szczęście do niczego nie doszło... Ale mogło! - odparł. Ja sama nie wiedziałam co o tym myśleć. Niczego takiego nie pamiętałam, ale sama myśl... Wzięłam głęboki oddech.
- Ale do niczego nie doszło? - spytałam, żeby się upewnić.
- Nie... Lily nie możesz tak dłużej. Proszę Cię, daj sobie pomóc! Wszyscy chcemy Twojego dobra. Mama nie chciałaby...
- Nie mieszaj Jej do tego! Jej tu nie ma!!! Nie wiesz co by chciała...
- Na pewno nie tego! Lily, tym razem miałaś szczęście... Ale to się kiedyś źle skończy!
- Kiedy mnie wypuszczą? - spytałam ponownie zmieniając temat. David tylko westchnął i spojrzał na mnie zrezygnowany. Byłam już tym wszystkim zmęczona. Najpierw ten dupek Harry, potem Dave. Miałam serdecznie dosyć jak na jeden dzień!
- Wypuszczą Cię już dzisiaj jeśli chcesz... Umówiłem Cię na wizytę z doktorem Westem...
- Co?! Dlaczego?! Kto to w ogóle jest?!
- Ktoś kto Ci pomoże, bo ja już nie potrafię! - odrzekł David i wyszedł z sali. Zostałam sama z moją wściekłością i bezradnością... Jeszcze troche Lily, wytrzymaj jeszcze trochę.. - modliłam się w duchu, ponieważ jeśli miałam się rozryczeć to w swoich czterech ścianach bez żadnych świadków. Sama. Tak jak zawsze...



   Po przekroczeniu progu naszego mieszkania od razu wyczułam rozkoszny zapach zupy serowej. Tak, nasza kochana Merry królowała w kuchni.
- Witajcie kochani! Jak się czujesz Lily? - spytała zatroskana. Jej długie, gęste, czarne włosy opadały swobodnie na ramiona. Miała piękne, zielone oczy i wesoły uśmiech na twarzy przez prawie cały czas. Tak bardzo przypominała mi mamę... Coś w mojej klatce piersiowej boleśnie zakuło. Złapałam się w to miejsce, ale nie było tam nic co wskazywałoby na źródło bólu... No tak... Powinnam przywyknąć.
- Dobrze... - odpowiedziałam z opóźnieniem i uciekłam do swojego pokoju. Panował tu jak zawsze nieład, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Tutaj czułam się bezpiecznie.
    Duże łóżko pod oknem, regał z moimi książkami, mała komódka na wszystkie moje babiloty, parapet zawalony pozostawionymi bez ładu, brudnymi kubkami, a na podłodze moje ciuchy, jakieś wyrwane kartki z zeszytu oraz wiele innych rzeczy, których już nawet nie zauważałam. Ciemna zieleń moich ścian mogła wydawać się przygnębiająca, ale dla mnie była piękna. Brudne firanki i zawalony stolik przy łóżku, z lampką nocną. To wszystko składało się na moje królestwo.
    Czułam, że wszystko wraca i zaczyna mnie przytłaczać... Kolejne obrazy przewijały się przez mój mózg nieprzerwanym ciągiem. Niebieska ciesz, dotyk jego obleśnych dłoni, oczy pełne bólu, Harry, światła samochodów, światło, lodowata dłoń... Dosyć!
    Szybkim krokiem ruszyłam do mojej łazienki, napuściłam wody do wanny i zanurzyłam się w niej. Wreszcie byłam sama. Zupełnie sama w moim świecie. Słyszałam jedynie szum przepływającej krwi w uszach i nic poza tym. Zamknęłam oczy i wreszcie poczułam się dobrze. Jednak nie trwało to długo bo zapas powietrza pomału mi się kończył. Zrezygnowana wynurzyłam się z wody, wzięłam kilka głębokich wdechów i powtórzyłam cały proces. To pozwoliło mi się uspokoić na tyle, że mogłam myśleć trzeźwo. Tyle, że wcale nie chciałam. Nie chciałam rozważać co by było gdyby, skąd w moim życiu ponownie pojawił się Pan Styles i co w ogóle On sobie wyobrażał...
    Usłyszałam głośne walenie do drzwi i krzyk Davida.
- Lily kolacja! Wszystko gra?
- Tak! - odkrzyknęłam wynurzając się gwałtownie z wody. Powoli wyszłam z wanny, założyłam jakieś stare dresy, ale nie udałam się do salonu. Wlazłam od razu pod kołdrę. Nie byłam głodna, poza tym miałam serdecznie dosyć ludzi jak na dzisiaj. Usłyszałam niewyraźne wibracje. Ech... Gdzie był mój telefon? Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam go w swoich spodniach, które miałam ubrane na tej nieszczęsnej imprezie. Wyjęłam go ostrożnie i zerknęłam na ekran. 13 nieodebranych połączeń i 4 nieprzeczytane wiadomości. Wszystkie od Luke'a. Och jak miło! A więc jednak się o mnie martwił, pomyślałam z sarkazmem. Niech pomartwi się jeszcze trochę!
    Rzuciłam telefon w kąt i wróciłam do ciepłego łóżka. Zanim zdążyłam zamknać oczy do pokoju weszła Merry.
- Hej... Nie zjesz z nami? - spytała ostrożnie.
- Nie jestem głodna. - odparłam z westchnięciem.
- Rozumiem. Ale powinnaś coś zjeść.
- Chcę spać! Jestem zmęczona, zjem jutro... - odpowiedziałam. Chyba byłam przekonująca, bo Merry tylko skinęła głową i udała się do wyjścia.
- Dobranoc Lily... - powiedziała na odchodnym, posyłając mi ciepły uśmiech. Nie potrafiłam się odwzajemnić.
    Gdy tylko zamknęłam oczy znowu widziałam te wszystkie okropne rzeczy. Wierciłam się w łóżku, a czas biegł tak strasznie wolno. Znowu widziałam Harry'ego... Czułam wściekłość... Byłam tak strasznie zła... A jednak dziwiło mnie to zrządzenie losu. Dlaczego właśnie On mnie znalazł? Łzy, które wzbierały we mnie od dawna nagle polały się po rozgrzanych policzkach. Na wspomnienie starego przyjaciela wszystko we mnie puściło. Kiedy już byłam tak wyczerpana, że nie miałam czym płakać obiecałam sobie w duchu, że to był ostatni raz. Ale dobrze wiedziałam, że siebie samej nie oszukam.





Witajcie! :D
Wiem, że długo czekaliście, ale chciałam żeby ten pierwszy rozdział był jak najlepszy, więc musiałam nad nim trochę popracować... I jak? Podoba się? PISZCIE!! :) 
Pewnie niektórzy zauważyli ( o ile weszli do zakładki "Postacie i fabuła" ) iż zmieniłam imię przyjaciela Lily na Luke'a... Przepraszam, ale wynikło to z pewnych według mnie ważnych przyczyn. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie będzie to Wam przeszkadzało zbytnio..  :D
Kocham Was robaczki i czekam na szczere komentarze! ;***
Wasza Talitha ;)

           



                             

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Cudowny rozdział ,piszesz naprawdę niesamowicie, czekam na więcej <3

olkka pisze...

No kochanie, czekalam troche, ale wkoncu jest!
Jestem z ciebie mega dumna! :)
pierwszy mega znbsghakz,xmnasj ! X
czekam na kolejne :)
weny i powodzenia xx

Much Love, Ciotka Dzeff <3

Unknown pisze...

ŚWIETNE! Nic dodać, nic ująć!

Ann and Alex pisze...

Rozdział bardzo fajny :)
Jak na pierwszy rozdział, bardzo mi się podoba :D

***
Ja zawsze muszę zareklamować, takie wrodzone :p
Jeżeli Ci to przeszkadza, usuń :)

Dwie dziewczyny.
Anglia.
Jedno przypadkowe spotkanie.
Drugie.. lecz czy przypadkowe?
Kłótnie,
Uczucia,
Niefortunna impreza i.. kontrakt.
Wyjazd, i tajemnicze spotkanie.
Wypadek i wyznanie uczuć.

Dwie dziewczyny, i... dwa boysbandy.

The Wanted, One Direction.. czy potrafią się dogadać,
jeżeli chodzi o coś ważnego? O uczucia?

Przekonaj się! ---> http://tw-1d-we-write-story.blogspot.com/
Nie przekonana? Obejrzyj zwiastun! ---> http://www.youtube.com/watch?v=8GAsAx8yNA4

Anonimowy pisze...

Dodała już do zakladek i będę czekać na każdy nowy fjhdhdjknxdgb.
@wheremychicken

Kasia K pisze...

Świetny rozdział :***
Podoba mi się twój styl pisania. Dużo się dzieje, ciekawe, wciągające. Cud, miód orzeszki ;DDDD
Kasiaaa x

Unknown pisze...

Czytam to już chyba z 5 raz i nie mogę przestać xD
Genialny :D
<3
@Kwiatkowska04