sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 14. Słaba/silna wola

    Siedziałam na kanapie, wciśnięta pomiędzy małomówną Maggie i rudego Ed'a Sheerana, który wydawał się przemiłym człowiekiem. Przyglądałam mu się ukradkiem, jak swobodnie żartuje, popija piwo, śmieje się z przyjaciółmi... Jego dłonie były całkiem normalne, ciepły głos miękko rozchodził się po pokoju, w którym muzyka cicho leciała gdzieś w tle, jednak nie mogłam wyjść z podziwu, że siedzę obok człowieka, który niejednokrotnie koił moje nerwy, usypiał w jesienne, zimne noce, był wielką inspiracją. Wow! Dzisiejszego wieczoru nie mogłam narzekać na brak wrażeń.
    Po raz setny skierowałam wzrok na Harry'ego, siedzącego na przeciwległym fotelu. Był nieobecny. Wzrok utkwił w podłodze, zmarszczył czoło i wyglądał na przybitego. Dobrze wiedziałam dlaczego. A właściwie to nie! Do niczego pomiędzy nami nie doszło, chociaż było blisko. Nasz niedoszły pocałunek, został z impetem przerwany przez jakieś dwie, pijane laski, które wychodząc na balkon potknęły się o donicę, niszcząc ją przy okazji. Jednak sam fakt, iż byliśmy gotowi to zrobić dawał wiele do myślenia. Uznawałam siebie za współwinną, ale chociaż bardzo się starałam i było mi wstyd, nie potrafiłam wzbudzić w sobie wyrzutów sumienia. W mojej głowie panował niezły bałagan, a zachowanie Harry'ego w niczym nie pomagało mi go uporządkować, nie miałam pojęcia co jest nie tak! Okej, pocałunek w przyjaźni na pewno nie pomaga, ale z drugiej strony... No właśnie, co? Rozpaczliwie szukałam wymówki, która tłumaczyłaby moje zmieszanie i wyraźne wyrzuty sumienia Harry'ego, ale niczego takiego nie znajdowałam. Może byłam zbyt wyczerpana, by myśleć trzeźwo, może z nadejściem świtu o wszystkim zapomnimy? Miałam taką nadzieję, bo nie uśmiechała mi się teraz huśtawka nastrojów i zabawa w kotka i myszkę. Odnalazłam przyjaciela, kogoś na kim mogę polegać i nie zamierzałam zepsuć tego przez jakieś głupie uczucia i związek!
    Wróciłam rozmyślaniami do Ed'a, jednak to też nie było proste. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, nie skupiając się za bardzo na tym co mówi, tylko, że w ogóle odzywa się w mojej obecności! Gdy poczuł na sobie mój wzrok, odwrócił się i spojrzał prosto w moje oczy, a ja czułam, że czerwienie się od góry do dołu. Teraz moja twarz pasowała idealnie kolorytem do jego czupryny.
- Wszystko ok? - zapytał wesoło.
- Yhm. - zdołałam wykrztusić, przez co wzbudziłam salwę śmiechu u pozostałych. W salonie zostało niewiele osób. Liam siedział na jednym z dwóch foteli i palił papierosa. Harry siedział tuż obok, na podłodze leżeli Jimy i Carly, ludzie których znałam tylko z imienia, a Niall chyba pałaszował resztki w kuchni, gdyż nie dał zaprowadzić się na górę, do łóżka. I tak już wytrzeźwiał. Reszta imprezy zmyła się po naszym, małym incydencie na balkonie.
- Lily, jak to jest, że nas traktujesz jak kumpli z podwórka, a przy Edzie cała się czerwienisz, jakby to był prezydent? - zapytał Liam.
- To proste. Jestem prezydentem!
    Jedynym, wielkim, prezydentem mojego serca? Ooo tak!
- Nie pochlebiaj sobie! Pytałem Lily.
- Nie wiem Liam, Po prostu, Ed'a słucham częściej i tyle. Właściwie to One Direction nie słucham w ogóle. Zachowujecie się i jesteście jak moi kumple z podwórka, a na koncert Ed'a odkładałam pieniądze.
- Wow i jak wypadłem? - zapytał rudzielec.
- Nie wiem, nie poszłam.
- Dlaczego?
    Znalazłam się w trudnym położeniu. Co miałam powiedzieć? Że opłakiwałam zmarłą matkę?
- Nie mogłam. To długa historia. - odrzekam, spuszczając oczy.
    Ed zrobił smutną minę, ale zaraz wszystko wróciło do normy. W pokoju znowu rozmawiano, tylko jedna para oczu była skierowana w moją stronę. Harry mierzył mnie badawczym spojrzeniem, w którym smutek mieszał się ze złością. Na kogo? Mogłam tylko się domyślać.
    Musiałam wyjść. Wstałam z kanapy i ruszyłam do holu. Wybrałabym balkon, ale po ostatnich wydarzeniach nie chciałam kusić losu. Z resztą, nie potrzebowałam powietrza, ale łóżka i koca. I może Ed'a z gitarą! Ruszyłam po schodach, na piętro. Znalazłam się w białym korytarzu, gdzie rząd drzwi prowadził do kolejnych sypialni. Skierowałam swoje korki na koniec korytarza, gdzie, jak liczyłam, znajdę łazienkę. I nie pomyliłam się. Duże, przestronne pomieszczenie, czekało na to by ktoś skorzystał z wielkiej wanny, dla dwojga. Dwa, wielkie lustra ukazały me marne odbicie i dopiero teraz spostrzegłam, w jakim jestem stanie. Oczy miałam szkliste, włosy w strąkach a policzki neonowo czerwone.Cholera!
    Skorzystałam z ubikacji i zmyłam swój i tak niewidoczny makijaż. Napiłam się trochę wody prosto z kranu i wyszłam z toalety. Na końcu korytarza zastałam Niall'a i Harry'ego, zmierzających do jednego z pokoi.
- Lily, chodź z nami! - zawołał Nialler.
- A dokąd?
- Idziemy spać. - wyjaśnił blondyn i zniknął za drzwiami.
- Ty też idziesz? - zapytałam Harry'ego.
- Chyba już czas.
- A ja? Nie odwieziesz mnie do domu? - brzmiałam jak desperatka, ale nie mogłam przecież tu zostać na noc!
- Dzwoniłem do Dave'a dwie godziny temu. Nocujesz u Maggie. To znaczy oficjalnie u Maggie, bo wszyscy zostajemy tutaj. Za dużo wypiłem, żeby Was odwieźć.      
    A jednak mogłam.
- Rozumiem. To miłej nocy. - powiedziałam i chciałam go wyminąć, ale zatrzymał mnie.
- Chodź z nami.
- Masz na myśli nas troje w jednym łóżku?
- Niall nie może spać sam po alkoholu bo lunatykuje.
- I gdzie tam jestem ja?
- Dotrzymujesz mi towarzystwa.
- Dlaczego?
- Powiedzmy, że gniewać będziemy się na siebie jutro. Dziś nie mam na to siły.
    W jego oczach zobaczyłam kompletną bezradność. O nic nie walczył, niczym się nie przejmował, był szczery.
- A Maggie? - zapytałam, krusząc się pomału.
- Liam pokłócił się z Sophią. Ona... została z nim.
    Cokolwiek to miało znaczyć nie brzmiało zbyt dobrze. Jednak oczy same mi się zamykały i za radą Harry'ego stwierdziłam, że gniewać się będziemy jutro. Weszłam do białej sypialni z wielkim łóżkiem i Niall'em, śpiącym po prawej stronie.
    Spojrzałam niepewnie na łóżko, a potem na Harry'ego i znowu na łóżko. To wszystko było niedorzeczne! W co ja się znowu pakowałam?!
- Wybierasz miejsce z brzegu, czy w środku? - zapytał brunet, zdejmując koszulkę. Zaparło mi dech od takiego przedstawienia, ale postanowiłam udawać tak samo wyluzowaną jak on. Wydawało się, że o naszym niedoszłym pocałunku nikt już nie pamięta. Nie wiem, dlaczego poczułam ukłucie zawodu z tego powodu.
- Styles, każdy głupi wybiera brzeg. Nie mam zamiaru spać obok rzucającego się we śnie żarłoka! - odparłam i zdjęłam tylko sweter, zostając w podkoszulku i na szczęście, w miarę wygodnych dżinsach.
- Jak sobie chcesz, ale o ile pamiętasz, ja też nie jestem taki grzeczny i uprzejmy w łóżku, więc możesz wylądować na ziemi.
    Punkt w dziesiątkę. Wiele razy już, byłam wykopywana z łóżka przez niego i wiedziałam, że nie żartował. A potem doszło do mnie co on właściwie powiedział!
    Zaczerwieniona po raz kolejny, wczołgałam się pod kołdrę i ułożyłam obok śpiącego blondyna. Harry obszedł łóżko i wszedł do niego po drugiej stornie. Oboje leżeliśmy na plecach, wpatrując się w sufit i słuchając wzajemnie oddechów. Nie chciałam przerywać ciążącej ciszy, która narastała pomiędzy nami jak bańka, nie byłam gotowa usłyszeć prawdy. Nie po tym co już i tak od niego usłyszałam.
- Przepraszam... Nie powinienem był.
- Tak, ja też. - powiedziałam cicho.
- To się więcej nie powtórzy. Możemy być tylko przyjaciółmi.
- Ok.
- Żałowałabyś? - wypalił nagle po chwili, spoglądając na mnie.
- Nie... nie wiem. To zależy...
- Od czego?
- Od tego, czy ty byś żałował. - odrzekłam, mówiąc szczerą prawdę. Widocznie byłam zbyt zmęczona by bawić się w kotka i myszkę.
   Wyglądał na zmartwionego taką odpowiedzią. Zacisnął szczękę i powrócił do oglądania sufitu. Przełknęłam głośno ślinę i starałam ułożyć swe ciało do snu, ale nie było to łatwe ze śpiącym Niall'em z jednej strony i sztywnym Harrym z drugiej. Nagle Harry zaśmiał się cicho.
- Prawie zapomniałem jak ciężko się z tobą śpi. - odparł spoglądając na mnie, już tylko przyjaźnie.
- Tak? To nie ja przyznałam się do braku manier w łóżku! - odgryzłam się, na co oboje wybuchliśmy cichym śmiechem.
- No chodź tutaj. - powiedział otwierając dla mnie rękę. Miałam poważne wątpliwości czy przyjąć jego propozycję. - Dla ciebie zrobię wyjątek, - odparł.
    A niech to! Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i pozwoliłam otoczyć się jego wielkim ramieniem. W pierwszej chwili było to trochę niezręczne, ale skupiłam się na silnych uderzeniach serca chłopaka, które echem odbijały się w mojej głowie i wyrównałam oddech z jego oddechem, co pozwoliło mi się zrelaksować. Zamknęłam oczy i już nie było niezręcznie, tylko ciepło, bezpiecznie i cicho. A potem Harry zaczął śpiewać kołysankę. Naszą kołysankę, napisaną kiedy mieliśmy ze trzynaście lat. Kołysankę o owieczce Dolly! Cóż za durna nazwa! Cóż za durne łzy zbierające się pod moimi powiekami!
    I wszystko byłoby cholernie wzruszające gdyby nie fakt, iż ostatnie takty kołysanki zagłuszył Niall swoim donośnym chrapaniem. Zaczęłam chichotać, przez co Harry'emu trudno było śpiewać, powstrzymując się od śmiechu. I wszystko znowu było proste.



                                                      * * * * * * * * * * * * * * * * *





    Ciche bębnienie deszczu o szybę powoli sprowadzało mnie z krainy snów. Nie otwierałam oczu, rozkoszując się ciepłem i ciszą oraz tym, że nikt i nic mnie nie budziło. Mogłam leżeć i spać. Typowo prozaiczna czynność wydawała mi się teraz cudownym lekarstwem na wszystko.
    Po paru minutach obróciłam się na bok i z nie małym zdziwieniem poczułam czyjąś rękę, obok mojej. Szeroko otworzyłam oczy i ujrzałam pogrążonego we śnie Niall'a. Co on do cholery robił ze mną w łóżku?! A potem nagle mnie olśniło. Impreza. Pijany blondyn. Harry, on i ja w jednym... Zaraz... A gdzie jest Harry?
    Obróciłam się pospiesznie na drugi bok, jednak łóżko świeciło pustkami. Dotknęłam ręką poduszki, lecz nie była ciepła. To znaczy, że chłopak musiał wstać co najmniej pół godziny wcześniej.
    Opadłam z powrotem na poduszkę i dokładnie przeanalizowałam wczorajszy wieczór, poszukując poszlak, czy aby nie przekroczyliśmy pewnych nieprzekraczalnych granic. Z ulgą stwierdziłam, że oprócz do zrzygania słodkich przytulanek i kołysanek oraz nieudanego pocałunku, do niczego nie doszło. Jednak chwila błogiego spokoju trwała krótko, gdyż potem zdałam sobie sprawę z tego, jak to naprawdę wygląda. Harry powrócił do mojego życia parę tygodni temu, a ja już się z nim PRAWIE CAŁUJĘ, i co gorsza, ląduję w jednym łóżku! Czy to nadal była przyjaźń, która dopiero się odradzała, czy może oboje zmierzaliśmy w kierunku  wielkiej, neonowej stacji, z napisem: "COŚ WIĘCEJ".
    Jakakolwiek odpowiedź by nie była, nie chciałam zmierzać w tym kierunku. Nie po tym co przeszłam, nie po tym jak znowu zaufałam. To oznaczałoby masę komplikacji, życie w świetle reflektorów, narażonym na krytykę z każdej, możliwej strony oraz najprawdopodobniej trwały rozpad naszej znajomości. O plusach takiego obrotu sprawy nie myślałam. Przecież ja ledwo potrafię pozbierać się w kupę, nie mogę być częścią takiego układu! Z resztą, dlaczego w ogóle rozważałam taką opcję?! Nie zamierzam wchodzić w to łajno nawet małym palcem u stopy, więc nie mam się czego obawiać.
    Z takim nastawieniem dźwignęłam się z łóżka i zerknęłam na zgrabny stosik, ułożonych na sobie przedmiotów, które chyba miały mi pomóc w porannej toalecie. Po pierwsze były tam moje, nowe ubrania, a przynajmniej jeden komplet, który pamiętałam. Składał się z najzwyczajniejszych, czarnych legginsów i dużej, ciepłej bluzy. Nie w stylu Maggie, ale jak najbardziej w moim! Poza tym znalazłam szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów i świeże ręczniki. W duchu podziękowałam Maggie i z naręczem tych oto przedmiotów ruszyłam do ogromnej łazienki na końcu korytarza. Na szczęście była pusta.
    Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się, wyszczotkowałam zęby oraz włosy, a nawet je wysuszyłam suszarką Liama. Wzięłam swoje, brudne ubranie w rękę i ruszyłam schodami w dół. Tak, jak się spodziewałam, w korytarzu znalazłam swoją torbę, porzuconą ostatniego wieczora, więc wpakowałam do niej ubrania i podążyłam za pięknym zapachem wprost do kuchni, gdzie przebywali Harry, Magie i Liam. Wszyscy zaspani, ale funkcjonujący.
    Maggie uśmiechnęła się na powitanie, Liam również się ucieszył wołając, że wreszcie zwolniłam jego łazienkę. Tylko Harry milcząco kiwnął do mnie głową, jednak o uśmiechu mogłam pomarzyć. Chłopak krzątał się po kuchni, przygotowując jajecznicę ze szczypiorkiem i świeży sok z pomarańczy. Doprawdy, nie wiedziałam skąd on miał taką smykałkę do gotowania i jakim cudem mu się chciało!
- Dzień dobry wszystkim. - odparłam marudnie, zmuszając się do słabego uśmiechu i zajmując miejsce przy kuchennej wyspie tuż obok Maggie.
- Jak się spało, największa fanko Ed'a Sheerana? - zapytał Liam, śmiejąc się w głos.
    Dopiero teraz przypomniałam sobie o tym fakcie. Jednak bardziej martwiło mnie to, jak mam odpowiedzieć na to pytanie.
- Dobrze. - odrzekłam więc lakonicznie.
- Okej, widzę, że wszyscy jesteście nie do życia. Idę wywalić Horana z łóżka.
- Użyj pistoletu na wodę. - poradził mu Harry. Wreszcie przemówił.
- Będzie ubaw! Maggie, bierz telefon, nakręcimy to!
- Wy to jesteście prawdziwymi braćmi. - powiedziałam do odchodzących uśmiechając się szczerze.
    Jednak zaraz po tym humor mi przeszedł. Zostaliśmy sami. Kuchnia zaczęła wydawać się ogromnym pomieszczeniem. Miałam wręcz wrażenie, że siedzę za szybą, obserwując wprawnego kucharza w akcji.  
- Jezu, która jest godzina? - zaskoczyłam nagle, przerażona faktem, jak długo siedzę sobie u Liama, podczas gdy genezą mojego wyjścia był zwykły wypad na zakupy.
- Dochodzi jedenasta. Zjecie śniadanie i odwiozę cię do domu.
- A Maggie?
- Ma przy okazji parę spraw do załatwienia na mieście, a Liam zdecydował się jej pomóc, więc pojadą razem. - odparł, nadal na mnie nie patrząc.
    Siedziałam więc cicho, pogrążona we własnym świecie. Ocknęłam się dopiero gdy Niall wparował do kuchni i z naburmuszoną miną ruszył prosto w kierunku lodówki. Wyjął z niej parówkę i zjadł w trzech kęsach, po czym popił mlekiem, prosto z kartonu. Gdy mnie spostrzegł uśmiechnął się wesoło i zajął miejsce Maggie.
- Lily, czy ja dobrze myślę, czy my faktycznie spaliśmy razem?
- Tak Niall, spaliśmy razem. We troje. - odrzekłam, kładąc nacisk na ostatnie zdanie.
- Uuu, szkoda, że nic nie pamiętam. - odparł rozbawiony.
- Nie było czego pamiętać. - powiedziałam i spuściłam wzrok.
    Harry bez słowa komentarzu, podął nam porcje jajecznicy i  po szklance soku, po czym wziął swoją porcję i opuścił kuchnię. Podążałam za nim wzrokiem, dopóki nie zniknął mi z pola wiedzenia.
- A jego co ugryzło? - zapytał Niall, zabierając się za jedzenie.
- Ja... nie mam pojęcia. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
    Próbowałam przełknął chociaż kęs, jednak wszystko stawało mi w gardle. Piekące oczy i ogromny smutek ewidentnie wskazywały na jedno. Odrzucenie. Popijałam sok, dramatycznie usiłując przestać o tym myśleć, ale moje ciało mnie nie słuchało. Czułam, że lada chwila mogę się rozbeczeć, a to było ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Cholerny Styles! Nie miałam pojęcia o co mu chodzi!
    Po jakiejś pół godzinie jechaliśmy już samochodem do domu. Bez słowa rozmowy. Ja nie zamierzałam się odezwać, co to to nie! Skoro mu pasuje taki układ, to mi dwa razy! Wgapiałam się w szare ulice, skąpane w strugach jesiennego deszczu, byle tylko nie spojrzeć na niego, a wkładałam w to tyle energii ile tylko byłam w stanie.
    W końcu zatrzymaliśmy się pod moją kamieniczką i Harry postanowił przemówić.
- Lily... Przez najbliższy okres będę stosunkowo zajęty. Oznacza to, że nie będziemy spotykać się tak często, jak... dotychczas. Maggie niedługo przywiezie ci twoje ciuchy...
- Myślisz, że mnie obchodzą jakieś durne ciuchy?! Interesuje mnie bardziej, dlaczego zachowujesz się tak, jakby coś się stało i jakby to była moja wina!
- Obiecałem ci, że dziś będziemy się na siebie gniewać. - odrzekł ze smutkiem. A ja zrozumiałam, co chciał przez to powiedzieć.
- Trzymaj się! - rzuciłam, po czym wyszłam z auta i z hukiem zatrzasnęłam drzwi.
    Wbiegłam do domu, a krople deszczu oblepiające moją twarz, nie były tylko deszczem.










Witajcie... Po naprawdę dłuuugiej przerwie. Nie będę się tłumaczyć, w końcu nikt nie chce tego czytać, poza tym wielu z Was chyba zna wszystkie powody. Jednak postanowiłam wrócić, miejmy nadzieję, że na stałe.. xd 
OGŁASZAM KONKURS!!
Kto znajdzie w tym rozdziale więcej niż 10 błędów, wygrywa wirtualnego całusa! ;) Może to śmieszne, ale potrzebuję tego, chyba... ;/ I nie chodzi mi o literówki, bo to zdarza się każdemu bez względu na umiejętności ;) 
W każdym razie, mam nadzieję, że się spodobało i dziękuję wszystkim którzy czekają aż ruszę dupę i coś napiszę i którzy motywują mnie każdego dnia! To dla Was dziewczynki! ;* (please don't kill me za końcówkę!) ;) 


2 komentarze:

Chedey pisze...

Aaaaa, tego mi brakowało! :)
Fajnie wrócić do twojego opowiadania :) Dobry rozdział i domagam się następnego jak najszybciej! Będę cię w szkole torturować ^^
<33333333

suzy pisze...

Jezuu tak się cieszę <3