sobota, 13 września 2014

Rozdział 13. Gradowe chmury

     Siedziałam naburmuszona trzymając w ręku trzy gazetki z moją zasłoniętą twarzą na okładce i zastanawiałam się jak to możliwe, że znalazłam się w takim położeniu. Ach, no tak. To wszystko wina Stylesa! Jeden nagłówek głosił : PRAWDA ZOSTAŁA OBNAŻONA! MAMY ZDJĘCIA NOWEJ OFIARY HARRY'EGO STYLES'A!, drugi : Stara miłość nie rdzewieje, Harry i Lily znowu razem!, a trzeci: PRZYJACIÓŁKA HARRY'EGO STYLES'A NIE LUBI BŁYSZCZEĆ. Byłam w czarnej dupie.
     Naprzeciw mnie siedział Dave i cichutko pił swoją herbatę. Jedyny kanał jaki włączaliśmy w telewizji to Discovery. Starszy pan w garniturze bardzo rozemocjonowanie opowiadał o wydarzeniach z okresu I Wojny Światowej, ale nikt w pokoju go nie słuchał.
    Westchnęłam ciężko i dałam sobie spokój z przeglądaniem zawartości owych tabloidów i powłóczyłam się do pokoju. W nim czułam się bezpieczna, wolna od tego całego zamieszania. Tutaj nie docierały kule gradu, które bombardowały mnie od tygodnia. Na przykład w szkole. Już na samą myśl o tym chciało mi się płakać. Wszyscy się gapili, wszyscy coś szeptali. Na szkolnych korytarzach czułam się, jakbym miała przyczepione diody na głowie, albo co najmniej, jakbym była nago. A może to moja paranoja? Przecież nie jestem pępkiem wszechświata, może oni gadali o kimś kto szedł za mną? Taa, jasne.
    Z nieopuszczającą mnie na krok rozpaczą opadłam zrezygnowana na łóżko. Przypomniałam sobie nagle, że wszystko tamtego strasznego dnia zaczęło się od bitwy na poduszki, stoczonej na tym łóżku, właśnie z Harrym. O dziwo, to wspomnienie było jednym z milszych, z ostatniego okresu. Z drugiej jednak strony wydawało się to być wieki temu. Od afery "wypadkowej" jak ją zwykłam nazywać, nie widywałam się z Harrym za często. A właściwie tylko raz i to przelotem. I wcale nie byłam szczęśliwa z tego powodu. Nie, żebym jakoś szczególnie za nim tęskniła, ale jakby był, miałabym się na kim wyżyć, a tak... Pozostało mi samotnie walczyć z tą całą burzą.
    Jak to zwykle bywa za jednym wspomnieniem, sznurkiem pociągnęło się kolejne. W głowie zabrzmiały mi słowa Harry'ego, oznajmiającego, że napisał o nas na twitterze. Nie chciałam nawet myśleć jaką burzę wywołał tam, ale byłam pewna, że tysiąckrotnie większą, niż do tej pory doświadczałam.
    Z szybkością światła porwałam mojego, starego laptopa, leżącego na biurku i zalogowałam się na stare konto na twitterze. Założyłam je dawno temu, by mniej więcej orientować się, co dzieje się z moim przyjacielem. Wtedy jeszcze mi zależało. Po zalogowaniu się weszłam na swój profil i stwierdziłam, że wszystko zostało po staremu. Oprócz 7 tysięcy nowych powiadomień. Ups? Och, w miejscu ikonki nadal miałam stare zdjęcie z urodzin Harry'ego. Matko, to było tak dawno! W oku zakręciła mi się łza, ale do płaczu doprowadził mnie dopiero widok mojego ostatniego tweeta. Tweeta z 24 grudnia, trzy lata wstecz, w którym życzyłam Harry'emu wesołych świąt. Kilka gorących łez popłynęło mi po policzkach na wspomnienie tamtego dnia. We fleszach ukazała mi się świąteczna aura, kłótnia z mamą, płacz w poduszkę, właśnie w tym pokoju i chwila słabości w której uczyniłam to. Złożyłam mu życzenia. Wiedziałam, że ich nie zobaczy, nie odpowie, ale mimo wszystko zrobiłam to.
    Otrząsnęłam się z niemiłych wspomnień, otarłam ostatnią łzę i weszłam na profil Harry'ego. Przejrzałam jego ostatnie tweety i wreszcie znalazłam to czego szukałam. Wiadomość dla fanów głosiła: "Z moją przyjaciółką i ze mną wszystko dobrze. Nie martwcie się. Kocham Was!" W sumie nie było tak źle. Prawdziwe piekło zaczynało się poniżej. Dużo osób pisało, że ulżyło im i bardzo się cieszą, jednak było też dużo pytań o tajemniczą przyjaciółkę, aż w którymś tweecie znalazłam swój username. O matko! Czyli mnie znaleźli! Powróciłam na swój profil i sprawdziłam powiadomienia. Większość była informacją o nowym following'u i prośbą o follow back. Dużo osób pytało czy to naprawdę ja, Lily Brooks.
    Jak mnie znaleźli? Miałam w nazwie Lily Brooks i stare zdjęcie z imprezy urodzinowej i co? To im wystarczyło? Cholera! Rozważyłam pospiesznie czy coś napisać i w końcu wymyśliłam. Napisałam bardzo dosadnego tweeta o treści: "Nie nazywam się Lily Brooks, JESTEM KROWĄ. Odczepcie się ode mnie! :)" i wylogowałam się z portalu. Liczyłam, że to trochę ich zniechęci i zmyli z tropu.
    A wiec wszyscy już wiedzieli? Do głowy przychodziły mi najgorsze przekleństwa i czułam, że naprawdę zaraz rzucę czymś ciężkim. Gdybym tylko wiedziała, gdzie w tej chwili jest Harry!
    Wtem ktoś zapukał do moich drzwi. Poderwałam się pospiesznie i otworzyłam je na oścież, ale osoba którą ujrzałam, była ostatnią, której się tu spodziewałam. Dziewczyna z różowymi włosami uśmiechała się niepewnie.
- Maggie? Co Ty tu robisz? Skąd wiesz, gdzie mieszkam?? - zapytałam zaskoczona.
- Mogę wejść? - spytała.
    Jak zwykle wyglądała bardzo ładnie. Miała koralową bluzeczkę i czarne, skórzane spodnie, oraz dużą torbę i kilka mniejszych, papierowych.
- Pewnie, zapraszam. - odparłam po chwili i przepuściłam ją w drzwiach.
     Maggie pewnie przekroczyła próg, ale zatrzymała się na środku i osłupiała. Z dezaprobatą lustrowała pomieszczenie i mnie samą, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Chcesz się czegoś napić? - spytałam, żeby chociaż zachować pozory dobrej gospodyni.
- Zaraz. Czy tak zawsze wygląda w tym pokoju? - zapytała.
- Przeważnie. - odrzekłam i na wyraz jej twarzy wybuchłam śmiechem. Maggie wyglądała na poważnie zaniepokojoną.
- Okej, o tym jeszcze porozmawiamy. - stwierdziła, na co zaniepokoiłam się ja.
     Dziewczyna usiadła na łóżku i położyła wszystkie pakunki za sobą. Potem zmierzyła mnie uważnie wzrokiem i na jej twarz powrócił ciepły uśmiech.
- A ty jak się czujesz?
- Dobrze. - odparłam natychmiast. Na to dziewczyna wstała ponownie i wyjęła z jednej torby dwa plastikowe pudełka, a z drugiej dwa duże kubki z czymś co przypominało kawę, albo jakiegoś shake'a.
- Tę bajkę możesz sprzedać nawet Harry'emu, ale nie mnie!
- Jemu też nie mogę, bo nawet się nie widujemy.
- Chłopcy mają teraz dużo na głowie.
- Rozumiem. - odrzekłam, ale chyba nie udało mi się ukryć pewnej urazy w głosie.
- Przyniesiesz sztućce?
- Dobra.
    Kiedy wróciłam do pokoju dziewczyna już usadowiła się na środku łóżka i jak się okazało zaprosiła mnie na mały piknik. W plastikowych pudełkach były różne ciastka, z bitą śmietaną, z orzechami i czekoladą, a nawet z truskawkami. I tak najbardziej lubiłam muffiny i to od nich zaczęłam. W kubku była pyszna kawa, również z czekoladą, bitą śmietaną i karmelem. Prawdziwa uczta. Czułam wyraźny przypływ endorfin.
- Więc o co chodzi? - spytałam Maggie, która już kończyła swoje ciastka.
- Wpadłam sprawdzić jak się trzymasz. Pomyślałam, że wsparcie w postaci czekolady się przyda.
- Dobrze pomyślałaś! - odparłam i obie się zaśmiałyśmy. - Harry cię przysłał? - spytałam po chwili, niewinnie popijając kawę.
- Niee, od niego tylko wyciągnęłam adres. Z resztą kazał cię pozdrowić.
- Och, to możesz mu powiedzieć, żeby się walił!
- Boże, doprawdy nie wiem jak on z tobą wytrzymuje. - stwierdziła Maggie śmiejąc się głośno. Po chwili do niej dołączyłam.
- A tak na serio. Jak sobie radzisz?
- Nijak. Nie jestem znowu tak rozpoznawalna i nie wszyscy w Londynie znają One Direction, ale w szkole jest masakra. Ja się na to wszystko nie pisałam!
- Ale wiedziałaś, że to się stanie prędzej czy później. Tak zawsze się dzieje. Nawet znajomi chłopaków stają się interesujący...
- Ale ja nie jestem znajomą!
- Tak, jesteś kimś znacznie ważniejszym.
- Słucham?
- Lily, widzę jak na ciebie patrzy, jak o tobie mówi... Zależy mu jak cholera!
- Myślę, że większość osób widzi co chce zobaczyć, a jak wyglądają relacje pomiędzy nami, wiemy tylko my!
- Jest też możliwość, że ty jedna tego nie widzisz. Ale to nie o tym chcę z tobą porozmawiać.
- A o czym?
- A o tym, że nie możesz wiecznie ukrywać się w domu, w tym pokoju! Musisz zacząć wychodzić z domu.
- Dlaczego? Nigdy tego nie robiłam!
- Naprawdę? - spytała sceptycznie.
- Wychodziłam do mojego przyjaciela i ewentualnie z nim, na jakieś imprezy, ale odkąd ma dziewczynę, rzadko się widujemy, a jeszcze mam ten szlaban... - Poruszenie tematu Luke'a było dla mnie trudne, ale ufałam Maggie i czułam, że mogę powierzyć jej takie problemy.
- Przykro mi... Miałaś tylko jego?
- Właściwie tak.
- Żadnych przyjaciółek?
- To dziwne, prawda? Ale ostatni okres jakoś nie szczególnie nadawał  się na dojrzewanie typowej nastolatki, z typowymi problemami... - Maggie nie przerywała i czekała na ciąg dalszy. W jej oczach malowało się współczucie i zrozumienie, co jakoś paradoksalnie mnie pokrzepiło. - Po śmierci mamy zostałam sama. To znaczy, miałam Dave'a i wiem jak bardzo się starał, ale sama rozumiesz, że to nic nie zmieniało. Z depresji wyciągnął mnie Luke... To nie "przyjaciółka", to bardziej brat.
- To czemu się nie widujecie? - zagadnęła Maggie.
- Mamy pewną różniącą nas kwestię, której nie sposób przeskoczyć. - odrzekłam z wyraźną kpiną w głosie. Nie mogłam uwierzyć, że Luke i ja, kiedykolwiek oddalimy się od siebie, przez takie głupoty!
- To znaczy?
- On jest zazdrosny o Harry'ego i uważa go za złego kandydata na przyjaciela, a ja myślę tak o jego wybrance. Tylko, że ja akurat mam powody by tak uważać... On w sumie też, ale Harry w żaden sposób mnie nie wykorzystuje!
- To powiedz mu na spokojnie co czujesz, bez kłótni i krzyków. I spróbuj zrozumieć też jego, zakochanie to nie łatwa rzecz do przebrnięcia... Czasem zakochujemy się w nieodpowiednich osobach. - stwierdziła Maggie. Widziałam, że nie były to puste słowa, a zwłaszcza ostatnie zdanie. Po wyrazie jej twarzy mogłam stwierdzić, że wie o czym mówi.
- Maggie? Wszystko ok?- zapytałam delikatnie.
- Tak, tak... To nic takiego. - powiedziała szybko i uśmiechnęła się. Patrząc jednak w jej szkliste oczy można było się domyślić, że jest zupełnie inaczej. - Wstawaj i ubieraj się lepiej! - zarządziła dziewczyna, podnosząc się z łóżka.
- Słucham?
- Idziemy na zakupy!!




                                                                             



                                                                          ~*~




 

     Wiedziałam, że to zły pomysł. Od samego początku przeczuwałam, że to nie skończy się dobrze. Byłyśmy chyba w dwudziestym sklepie, a Maggie już zaczynała przeglądać kolejne wieszaki, tym razem z dziwnymi szalikami. Na nic się zdały moje lamenty i błagania, a nawet rozsądne argumenty, że moja szafa nie pomieści już tylu ciuchów, zdawały się spływać po niej jak woda po kaczce. Jej argument, że od przybydku głowa nie boli, jakoś nieszczególnie zdawał się do mnie trafiać.
- Wraacajmy już doo domu, błaagam! Nogi mnie bolą i chcę mi się spaać.
- Ale z ciebie maruda! Zobacz, tam są takie śliczne bluzeczki...
- Mam już śliczne bluzeczki, chyba z 50 ślicznych bluzeczek! Zielone, czerwone, tęczowe, od koloru do wyboru!
    Obie zaczęłyśmy się śmiać, z tym że Maggie pokazała mi język. Mimo wszystko to był naprawdę udany dzień. Poszerzyłam garderobę i spędziłam czas z osobą o niezwykle miłym i wesołym usposobieniu, nawet jeśli to oznaczało 5-godzinną wędrówkę po centrum handlowym.
    Maggie zmusiła mnie do przyjęcia jeszcze jednej spódniczki i udałyśmy się do kasy. Dziewczyna wyciągnęła srebrną kartę kredytową i podała ekspedientce.
- Nadal mam wyrzuty sumienia, że płacisz.
- Daj spokój, to na tak zwany wizerunek publiczny. Kupuję na tym również ubrania dla chłopaków, jeżeli zajdzie taka potrzeba i sama siebie ubieram. W trasie nie ma czasu na długie zakupy, a czasem trzeba coś szybko uzupełnić.
- No dobra, ale ja nie jestem z tym w żaden sposób związana.
- Jesteś przyjaciółką Harry'ego, to oznacza, że świadczysz również o jego wizerunku. Poza tym dostałam wyraźne poleceni od niego, że mam cię obkupić. To zaległe prezenty gwiazdkowe i urodzinowe.
- Serio?!
- No tak... Harry w razie czego pokrywa koszta.
- No super, to może dorzućmy jeszcze coś! Jakiś samochód, albo od razu odrzutowiec!
    Wychodząc ze sklepu wciąż się śmiałyśmy. Okazało się, że kierowcą, po którego zadzwoniła Maggie, był właśnie Harry. Z uśmiechem pomógł nam wpakować wiele toreb do bagażnika wygodnej Hondy.
- Jak tam dzień minął dziewczyny? - zapytał gdy już ruszyliśmy. Z racji, że ja zajęłam miejsce z tyłu, zerkał co jakiś czas w lusterko, ale nie zaszczycałam go spojrzeniem.
- Chyba dobrze. - odrzekła Maggie, skacząc po stacjach radiowych.
- Mam nadzieję, że będziesz miała się w co ubrać Lily. - odezwał się Harry.
- A wcześniej nie miałam? - odparłam chłodno.
- Nawet bez zaglądania do twojej szafy wiem, że nie! - stwierdziła się Maggie.
- Wiecie co? Jesteście siebie warci! - odrzekłam obrażona.
    W samochodzie rozległy się wesołe śmiechy, w tym tubalny Harry'ego i dźwięczny Maggie, aż w końcu sama zaczęłam się śmiać. Bez problemu zagłuszaliśmy piosenkę w radiu.
- A tak na serio dziękuję wam. Nawet tobie Harry... - powiedziałam po chwili. Chyba ich zaskoczyłam, ale w odbiciu oczu Harry'ego widziałam wzruszenie. Dalej jechaliśmy w milczeniu.
- Ej, a gdzie my właściwie jedziemy? - zapytała po 10 minutach Maggie. Byliśmy w zupełnie innej części Londynu, niż mieszkałam, ale myślałam, że jedziemy odwieźć różowo-włosą. Widocznie się myliłam.
- Liam wspominał coś o małej domówce, więc jedziemy do niego.
- Ale ja miałam inne palny. - powiedziała dziewczyna na granicy paniki.
- Ja też! - wtrąciłam od razu.
- To zmienicie je. Czasem trzeba się rozerwać.
- Harry...
- Maggie, ciężko pracujesz, należy ci się drink po pracy.
     Dziewczyna wyraźnie zrezygnowała z dalszej walki, ale mnie to nie obowiązywało.
- A ja?! Ja ciężko nie pracuję, za to mam ważny sprawdzian i miałam się uczyć. - wymyśliłam coś.
- Dzisiaj nie będziesz się uczyć.
- Dlaczego? Bo ty tak mówisz?
- Dokładnie. Dziś jest czas na relaks, a Liam ma naprawdę dobre wino.
- Och, ja przecież nie mam jeszcze 18-stki.
- A od kiedy ci to przeszkadza? Z resztą już jesteśmy.
    Wjechaliśmy na podjazd dosyć okazałej posiadłości.* Dom był duży i nowoczesny, ale w granicach rozsądku. Nie była to willa. Wokół rosły drzewa i znalazła się nawet podświetlona fontanna, ale to tyle jeśli chodzi o ekstrawagancje.
     Harry wysiadł, Maggie również, więc ruszyłam smętnie za nimi. Jakoś mi się nie uśmiechała ta cała domówka. Z jednej strony brakowało mi zabawy, ale jakoś nie wyobrażałam sobie rozrywki w towarzystwie Harry'ego i jego przyjaciół.
    Przekroczyliśmy prób bez pukania. Podążałam za Harrym, gdyż Meg szybko zniknęła za drzwiami do łazienki. Wreszcie dotarliśmy do kuchni, gdzie kręcił się oczywiście Niall i kilka dziewczyn.
- Ooo Lily, miło, że wpadłaś! - zagadnął mnie z tyłu Liam i wręczył kieliszek wina. Uśmiechał się szeroko, więc ja również to uczyniłam.
- Dzięki za zaproszenie, o ile mnie zaprosiłeś.
- Przyjaciele Harry'ego są moimi przyjaciółmi.
- Ja tam wolę ją, niż Harolda śmierdziela. - odezwał się Niall i wpakował sobie koreczek do ust.
- Zapamiętam to sobie. Już niedługo święta. - powiedział groźnie Harry.  
    Dzięki zabiegom Liama większość towarzystwa przeniosła się do salonu, skąd dobiegała głośno muzyka, ale ja i Niall zostaliśmy w kuchni. Popijając wino obserwowałam blondyna, który szukał czegoś po szafkach.
- Czego szukasz, co? - zagadnęłam go po chwili.
- Mam ochotę na coś tłustego i niezdrowego, a nie te nędzne koreczki.
- Co powiesz na to? - zaproponowałam, wskazując na ulotkę z pizzeri, przyczepioną do lodówki.
- Idealnie!
    Uśmiałam się z Niallem do rozpuku, ale w końcu postanowiłam odnaleźć Maggie. Zastałam ją w salonie. Siedziała sama z drinkiem w ręku i wpatrywała się w jeden punkt, którym okazał się być Liam, tańczący z jakąś dziewczyną.
    Ostrożnie usiadłam obok niej i zobaczyłam to samo co u siebie w pokoju. Nagle wszystko stało się jasne.
- Maggie... - drgnęła na dźwięk mego głosu i lekko się uśmiechnęła.
- Słucham?
- Yyyy.. masz ochotę na pizze? Zamówiliśmy z Niallem trochę na wyrost... - odparłam, wycofując się z poprzednich planów co do mojej wypowiedzi. Dziewczyna ewidentnie nie była w nastroju do rozmowy.
- Pewnie. Umieram z głodu!
- Och, ja też. I w zasadzi mam ochotę na drinka.
- To piij!
     Po godzinie impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy poczuli stan upojenia alkoholowego i hamulce pomału puszczały. Maggie więcej się śmiała, nic w tym dziwnego skoro koło nas zasiadał Niall z pizzą, którą wszyscy jedliśmy. Nigdzie tylko nie było Harry'ego.
- Czy mogę panią prosić? - porwał mnie Horan, nie czekając na odpowiedź.
    Wylądowaliśmy na parkiecie.
- A ty już nie jesteś głodny?
- Ja głodny jestem zawsze!  - odrzekł, na co oboje się zaśmialiśmy. Widać było, że chłopak jest już pijany.
- Lubię cię Lily, wiesz?
- Ja ciebie też głodomorze.
- Masz fajne... stopy.
- Stopy? - spytałam zdumiona wędrując za jego wzrokiem, ku moim stopom.
- Niall, chyba powinieneś odpocząć.
- Ja muszę coś zjeść.
- Chodź, dam ci tą twoją pizzę.
    Posadziłam blondyna na kanapie i dałam mu wody, po czym zostawiłam go pod czujną opieką Maggie.
- Wiesz, gdzie jest Harry? - zapytałam Liama.
- Nie, niestety. Lily, proszę poznaj moją dziewczynę, Sophię. - odparł chłopak, przedstawiając mi szatynkę w jego ramionach. Uśmiechnęłam się sztucznie, ale czułam tylko żal w stosunku do Maggie.
- Jestem Lily.
    [MUZYCZKA] Szybko się wycofałam i udałam w poszukiwania Harry'ego. Znalazłam go w końcu na balkonie, wychodzącym z salonu. Stał sam, oparty o barierkę i wpatrywał się przed siebie.
- Ej, jest impreza. Co ty tu robisz? - zapytałam, podchodząc.
- Tak sobie... rozmyślam.
- A nad czym?
- Nad wszystkim... i niczym. Zobacz jak pięknie widać gwiazdy.
- Tak, są piękne. Takie małe perełki.
- Pamiętasz jak kiedyś w wakacje, każdej nocy polowaliśmy na spadające gwiazdy?
- Nigdy nie wytrzymywałeś dłużej niż do północy!
- Nieprawda!
- Prawda Harry. Straszny z ciebie śpioch.
- Przynajmniej nie chrapię.
- Coo?! - oburzyłam się i trzepnęłam go lekko w ramię, na co oboje się zaśmialiśmy.
- Chciałbym żeby te gwiazdy spełniały marzenia. - powiedział i spojrzał na mnie smutno.  
- Harry, przywiozłeś mnie tutaj, ja się upiłam i serio nie bardzo wiem, o czym do mnie mówisz. Co się dzieje?
- Niech się o to twoja śliczna główka nie kłopota. - odparł i zbliżył się do mnie, po czym pocałował w czoło. Było w tym geście coś tak bezpośredniego, a jednocześnie jasnego i oczywistego, że zamiast osłupieć, przytuliłam się do niego. Chciałam czuć drugą osobę, poczuć się znów bezpieczna, pragnęłam tego od dawna. Harry był kimś ważnym, bliskim, prostym i oczywistym. Wdychałam głęboko jego ciepły zapach, przesiąknięty dobrocią i czułam, że mam wszystko.
    Chłopak przygarnął mnie do siebie. Czułam jego gorący oddech na karku, co powodowało gęsią skórkę na plecach i doprowadzało mnie do szaleństwa. Słyszałam głośne, równe bicie jego serca i byłam pewna, że w tym czasie wyznaczało ono bicie mojego. Czułam ciepło i bezpieczeństwo i było mi tak dobrze. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jestem uzależniona od tego człowieka. Za bardzo!
- Co z nami będzie? - odezwałam się cicho.
- Co masz na myśli?
- Kiedy znowu się zepsuje... Kiedy przestaniesz zawracać mi głowę... Ja...
- Nie mam zamiaru przestać.
- Nie powinno mi zależeć... Tak bardzo zależeć na tobie!
- Nie powinno... Ale niestety moja w tym głowa, że zależy. I cieszę się z tego Lily.
    Oderwałam głowę od jego piersi i spojrzałam w zielone, uśmiechnięte oczy.
- A tobie zależy?
- Nawet nie wiesz jak. Lily, nawet nie wiesz jak bardzo mi zależy. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z jakiego gówna mnie wyciągasz samą swoją obecnością! Potrzebuję cię tak bardzo, że sam się tego boję. Bo... Chyba trafiliśmy na siebie w odpowiednim czasie.
    Serce waliło mi jak dzwon, czułam, że głowa mi się gotuje i w tym samym czasie zauważyłam, że jego głowa obniża się powoli. Zmierzało to wszystko do jednego. Co gorsza chciałam tego. W tym momencie nie pragnęłam niczego tak bardzo jak poczuć smak jego ust na moich. Lily co ty robisz?! Lily czemu zamykasz te oczy?! Otwórz je natychmiast!! Żaden członek mojego ciała mnie nie słuchał, wszystko zostało wyłączone od rozumu, gdy poczułam jego gorący oddech, owiewający moją twarz. Jego duże dłonie zacisnęły się na mojej talii i przyciągnęły jeszcze bliżej. Krew gotowała mi się w żyłach. Milimetry dzieliły nas od naszych usty gdy nagle usłyszałam trzask łamanego drewna i głośny, ostry śmiech.    











SZYBKO, SZYBKO! ;)
Jestem po długiej przerwie i przepraszam, ale w sierpniu miałam małe kongo i remont, a teraz szkoła się zwaliła, ALE JUŻ JESTEM! :DD Nie wiem, myślałam, że ten rozdział wyszedł do dupy, ale może jest inaczej... I tak, wiem, że mnie zabijecie za końcówkę buahahah
Pracuję teraz nad nowym projektem, o którym pewnie niedługo się dowiecie, a jak na razie życzę miłych wrażeń, czekam na komentarze i pozdrawiam :**

PS.1. HAPPY BIRTHDAY NIAAAALL <3 
PS.2. Piosenka jest jjxkfl.kfvlgfjd i mam nadzieję, że Wam też się podoba. ;)

Love yaaa 
Talitha ;]    
      



                                 
         

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Cuudo. Kocham. Chcę więcej!
Tu Sandi Pandi, tylko że na tel nie jestem zalogowana. Dobrze wiesz że wielbię wszystko co napiszesz ;3
Cieszę się że WŁAŚNIE DZIŚ dodałaś rozdział xd
Weny, Słońce ;*

marieta pisze...

CO?! WAT W OGÓLE XD?! KOBIETO, CO TY ZE MNĄ DO CHOLERY ROBISZ!
STAP DYS RAJT NAAAŁ!
Co to ma być? Oni tu buzi-buzi prawie, a tu jakaś małpa z krzaków czy tam drzewa wyskakuje? XD Powiedz mi, że to tylko wścibski papparazi, bo jak okaże się, że to była Harry'ego czy coś w tym stylu to nie ręczę za siebie. (była Harry'ego- co?)
Ja Lily nie ogarniam XD. Dostała ciuchy i jeszcze narzeka. THSI IS UBRANIE I MASZ TO UBRAĆ, CHOĆ HERI WOLAŁBY NA ODWRÓT, ALE JESTEŚ GRZECZNA, WIĘC UBIERAJ TE CIUCHY. CO. Przepraszam, ale jak piszę komentarz do twojego rozdziału to zawsze mam jakiś atak głupawki- to twoja wina!
Ogółem wszystko się tak szybko działo w tym rozdziale *.* Horan i tak najlepszy. I Liam.. Grrr. Zastanawiałam się, co jest z Sophią, a potem wadabum pojawia się Sophia. CZAAARY MAAARY.
Oni się prawie pocałowali!!! Co z tego, że prawie, ale to się liczy XD. Harry to umie znaleźć moment- That moment :D.
Mam nadzieję, że coś tam zrozumiałaś z tego komentarza. XD Teraz rusz dupcie do nauki, a potem pisać mi rozdział, bo następny ma być szybciej,b o twoja najukochańsza Marietka tak mówi i ty ją kochasz i tak ma być!

Anonimowy pisze...

rozdział super jak zwykle z resztą :D czekam na kolejny

Unknown pisze...

PRZYGOTUJ SIĘ NA POGRZEB. TAK MÓJ I TWÓJ . NAJPIERW ZABIJE CIEBIE ZA ZAKOŃCZENIE W TYM MOMENCIE. A POTEM SIEBIE ZA ZABICIE GENIUSZA. - dobra groźba jest a teraz..
DZIEWCZYNO,POKŁONY. JEJKUUUUUU TO BUZJJII-BUZJJI BYŁO AHFHHGDSUIG TYLKO CZEMU NIE BYŁO DO KOŃCA TEGO BUZJJI!? JAKI MUGOL MÓGŁ IM PRZESZKODZIĆ ,NO JAKI?! Dobra ja tu tylko o jednym xd Ogl rozdział jest perfect, od razu kocham cię mocniej gdyż iż moje kochanie nr.1 Niall Horan we własnej osobie tu jest!!! Dostała łaszki i się nie jara? Jejkuuu, nie ogarniam tej kobiety, ona odchodzi od kobiecych norm xd Ale Harry jest tu taki mrrrwrrriwglsooosexy xD Jak tylko się dowiem kto im przerwał oderwę mu\jej czymkolwiek jest. Zginieesz Marnieee!! Kocham Cię <3 Weroniczka ;*

Unknown pisze...

oderwę głowę rzecz jasna! :d

Mrs. Darkness. pisze...

Świetny!
Ey, kto im przerwał?! ;-;
Boże, niee xd
Ciekawa fabuła bloga, chcę więcej *-*

http://dont-say-fanfiction-zayn-malik.blogspot.com/

suzy pisze...

Next *--*

Anonimowy pisze...

Dzisiaj po północy skończyłam czytać, a zaczęłam wczoraj.
Przypadkiem wczoraj znalazłam tego bloga, i przeczytałam wszystko!
Czekam na dalszą część! <3
Tylko kiedy ona będzie? Jest już styczeń 2015, a ten post jest z września 2014! Czy napiszesz coś jeszcze? Czemu przestałaś pisać? ;-;

Hela pisze...

To okropne, wiem, sama jestem na siebie okropnie zła, ale strasznie ciężko pogodzić mi szkołę i to pisanie, chociaż mam nadzieję, że jeszcze tu powrócę... Nie wiem kiedy, ale POWRÓCĘ! Może całkiem niedługo.. xd Dziękuję za ten komentarz, to pięknie motywuje, wierz mi! Świadomość, że ma się dla kogo pisać... bezcenna ;)