sobota, 15 marca 2014

Rozdział 4. Na krawędzi

   Dedykuję ten rozdział mojej, kochanej, najwspanialszej, jedynej i wyjątkowej Oli, która wspiera mnie od samego początku. Wiedz, że jestem z Tobą. 
Luke ma Cię na oku... xxx  




    Stał na przeciwko mnie z wyciągniętą ręką, w której trzymał odpaloną zapalniczkę. Był wysoki, szczupły i bardzo przystojny. Złote włosy, niebieskie oczy, czerwone usta i przyjazny uśmiech, wszystko to idealnie do siebie pasowało. Miał też wystające kości policzkowe, a jego ubiór, jednocześnie szykowny, ale też modny i skromny, pięknie komponował się z całością. Dziwne, że w ogóle zwracałam uwagę na takie głupoty. Postanowiłam skorzystać z pomocy nieznajomego, podświadomie czując, że mogę mu zaufać. Dziwne uczucie kiedy spotykasz kogoś pierwszy raz, zupełnie nie wiesz z kim masz do czynienia, a mimo to na samym starcie obdarzasz go kredytem zaufania. Tak właśnie było w tym wypadku, chociaż do końca nie zdawałam sobie z tego sprawy. A może to wina alkoholu? W każdym razie nie wahałam się długo.
- Tak, poproszę. - odparłam. Głos mi trochę skrzeczał, ale postanowiłam udawać, że wszystko jest okej.
    Chłopak, na oko w moim wieku, podszedł do mnie bliżej i odpalił mego papierosa. Sam również zaopatrzył się w jednego i bez skrępowania usiadł koło mnie. Zaciągnęłam się mocno dymem, tak że musiałam odkasłać kilka razy. W końcu nie często zdarzało mi się palić, wolałam picie. Szybszy i lepszy efekt. Poczułam na sobie zdziwiony wzrok nieznajomego. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji.
- Ile Ty w ogóle masz lat? - spytał zaskoczony i trochę rozbawiony. Jego głos brzmiał równie pociągająco, ale nie spodziewałam się niczego innego. Idealny w każdym calu. Chyba byłam naprawdę pijana skoro do głowy przychodziły mi takie myśli. Skierowałam wzrok z powrotem na rzekę, by trochę się ocucić. Po chwili rzekłam.
- Już siedemnaście. A Ty?
- Dwadzieścia. Jestem George. - odpowiedział i wyciągnął do mnie rękę. Uścisnęłam ją.
- Lily. Miło mi Cię poznać George. - odrzekłam posyłając mu blady uśmiech. To zdecydowanie wina alkoholu!
- Lily.... Ładnie... Twoi rodzice są fanami Harry'ego? - spytał. Mało co nie połknęłam papierosa i zaczęłam się krztusić. Czemu On cały czas mnie prześladuje?!
- Co? - spytałam z trudem powstrzymując się od pożegnania nowego znajomego siarczystym policzkiem.
- No, Harry'ego... Harry'ego Pottera? Bo masz na imię Lily, ja George, a mam brata którego moi starzy nazwali Fred, więc pomyślałem, że twoi też tacy zbzikowani.
- Co? - odrzekłam znowu i zaczęłam się głośno śmiać. Tego bym się nie spodziewała.
- To wcale nie jest śmieszne... Starzy kiedyś chcieli mnie farbnąć na rudo! Musiałem ukrywać się u babci przez tydzień!
- Nie, moi nie byli fanami. - odpowiedziałam nie mogąc przestać się śmiać.
- Nie byli? To znaczy że... że masz naprawdę dużo szczęścia! - rzekł George. W ostatniej chwili wyplątał się z tego co naprawdę chciał powiedzieć. Wiedziałam o co dokładnie chciał zapytać, ale On jak na gentlemana przystało, nie naciskał.
     Chłopak wyrzucił już wypalonego papierosa do rzeki i to samo uczyniłam ja. Siedzieliśmy tak sobie w milczeniu.
- A czemu taka piękna dziewczyna siedzi tutaj, całkiem sama, o tej porze? Gdzie twój książę? - spytał pół żartem, pół serio.
- Och... Uciekłam mu.
- A można wiedzieć dlaczego? - spytał, taktownie próbując dowiedzieć się czemu siedzę tutaj zalana, pewnie wyglądając jak siedem nieszczęść. Czy może nie uciekłam z psychiatryka. Był miły, sympatyczny i wzbudzał moje zaufanie, w dodatku byłam pijana, więc resztki samokontroli nagle wyparowały.
- To nie mój książę, tylko jedyny przyjaciel. I chyba nie jestem mu już potrzebna, więc stwierdziłam, że czas się zmyć. I uciekłam... A Ty? Co Ty tutaj robisz o tej porze?
- Stwierdziłem YOLO lepiej podejdę i zagadam zanim wpadniesz do Tamizy. Z daleko wyglądałaś jak desperatka. - odrzekł i oboje wybuchliśmy śmiechem. - Ale chyba się pomyliłem. - dokończył i spojrzał mi głęboko w oczy. Poczułam, że odpływam i nie chciałam się zatrzymać. Mogłabym tak trwać bez końca. Jednak nic nie trwa wiecznie. Zimny, listopadowy podmuch wiatru, sprawił, że przeszły mnie ciarki. Moja bluza nie chroniła wystarczająco przed takimi mrozami. George oczywiście to zauważył i natychmiast zdjął swój płaszcz otulając mnie nim. Teraz to On był na samym sweterku. Swoją drogą był bardziej umięśniony niż przypuszczałam. Zarys muskulatury delikatnie przebijał się przez warstwę ubrań.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu. - rzekł. Zrobiłam minę obrażonego dziecka. - No chyba nie chcesz żebym zamarzł?
- Okej... - odrzekłam potulnie schodząc z murka.
    Razem udaliśmy się w stronę mojego domu, przez całą drogę gawędząc o jakiś pierdołach. Mimo to bardzo dobrze mi się z Nim rozmawiało. Poczułam, że może znalazłam nowego przyjaciela. I może tego właśnie potrzebowałam? Może już czas na zmiany?
    Zatrzymaliśmy się pod domem, który właściwie był dwu-piętrowym budynkiem z kilkoma mieszkaniami, w tym moim.. Światło latarni delikatnie oświetlało całą ulicę. Zerknęłam niepewnie na mojego rozmówcę.
- To tu. - powiedziałam.
- Och... No więc...  Niezwykle miło było mi Cię poznać, Lily. Może chciałabyś...?
- Z przyjemnością. - odparłam zanim zdążył dokończyć.
- To mój numer. - odrzekł, podając mi swoją wizytówkę. Zdziwiłam się, ale przyjęłam ją z entuzjazmem. - Zdzwoń, jakbyś jeszcze kiedyś chciała się umówić na papierosa. - powiedział, puszczając mi oczko.
- Tak, na pewno skorzystam z oferty! - odpowiedziałam śmiejąc się. Przy Nim przychodziło mi to tak łatwo.
- I nigdy więcej nie płacz przez faceta. Serio, nie warto. - rzekł niespodziewanie muskając mnie kciukiem po policzku. Jego dotyk był elektryzujący.
- Och, dzięki za radę. Muszę to sobie zapamiętać. -odparłam, posyłając Mu pełny, szczery uśmiech.
- Dobranoc Lily. - odparł i ruszył w swoją stronę.
- Dobranoc George! - krzyknęłam za nim. Odprowadziłam Go wzrokiem i gdy w końcu znikł, udałam się do domu. Otwierając drzwi nie spodziewałam się nikogo, natomiast w salonie czekał na mnie cały komitet powitalny.
    Dave siedział w swoim najlepszym garniturze, w fotelu i gdy tylko weszłam, skierował na mnie swoje wściekłe spojrzenie. Merry stała tuż za Nim z filiżanką herbaty, a jej twarz wyrażała tylko ulgę. Nie zdążyłam jednak się jej przyjrzeć, gdyż moją uwagę, chcąc nie chcąc, przykuł wydzierający się na mnie David.
- Gdzie Ty byłaś?! Wiesz, która jest godzina?! Wiesz, jak się martwiliśmy?!- krzyczał cały czerwony, już nie siedząc, ale stojąc przede mną. Nigdy wcześniej nie widziałam Go w takim stanie.
- Uspokój się...
- Nie ma żadnego, "uspokój się'!! Wiesz Lily, zawiodłem się na Tobie! Szkoda Ci wysłać jednego, powtarzam JEDNEGO głupiego sms-a, że wrócisz później, że w ogóle żyjesz?! My chcieliśmy policję wzywać, a tu księżniczka wraca z baletów!! Czemu nie odbierałaś telefonu?! Czemu nie oddzwoniłaś?! Czy ja proszę o tak wiele?!
- Nie, ale... No bo... ja...
- Tak ja wiem! Ja już wiem co ty robiłaś! Tylko pijesz, ćpasz, imprezujesz i masz pretensje do całego świata! O wszystko! My wszyscy chcemy Ci pomóc, a Ty co?! Jak ty traktujesz mnie, Merry, Harry'ego?! - Przy tym ostatnim moje oczy wypełniły się łzami. Nie spodziewałam się takiego wybuchu. - Nie będę tego dłużej tolerował! Koniec! Masz szlaban!
- Szlaban?
- Tak! Na wychodzenie z domu! Od dziś do odwołania! Jesteś nieodpowiedzialna i samolubna! Może to Cię oduczy takiego zachowania! I w ogóle czyi to jest płaszcz?! - spytał, zmieniając temat. Och... zapomniałam go zwrócić właścicielowi.
- Nie ważne! - odrzekłam.
- Nie obchodzi mnie to co masz mi do powiedzenia Lily! Wiedziałaś, że miałem plany, ale oczywiście, miałaś to gdzieś! Idź do pokoju!
     Bez słowa opuściłam salon, a wchodząc do pokoju trzasnęłam drzwiami z całej siły. Zdjęłam płaszcz Georga, który pachniał drogimi, męskimi perfumami i padłam na łóżko. Każde słowo Davida boleśnie dobierało się do mojego serca i głowy. Każde jego słowo było prawdą. To ja byłam problemem.
     Tej nocy nie mogłam spać. Trzy razy byłam bliska tego by przewalić pokój w poszukiwaniu żyletek, ale za każdym razem w głowie odbijał mi się głos Luke'a, który mówił, że jak to zrobię to On własnoręcznie odprowadzi mnie na oddział. A jeszcze przed tym mnie udusi. Tak, to On poprzednim razem mnie z tego wyciągnął. Ale teraz Go przy mnie nie było. Zostałam sama. Mam to na co zasługiwałam.
     Leżałam w łóżku do dziewiątej. Spałam dwie godziny. Mówiąc krótko byłam wykończona, a głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale najgorsze jeszcze przede mną. Wstałam i przez półtora godziny próbowałam doprowadzić się do porządku. Efekt był marny.
     Dom był pusty. Ani śladu żywej duszy. Ciekawe gdzie był Dave w niedziele rano? Nieważne. Im mniej będę się z Nim widywać, tym lepiej. Próbowałam zmusić się do jedzenia, ale zdołałam zjeść tylko pół kanapki z serem. Za to wypiłam aż dwa kubki kawy i  wzięłam dwie tabletki na ból głowy. To by było na tyle, jeżeli chodzi o śniadanie. W zasadzie to nie miałam co ze sobą zrobić, więc rozwaliłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam po kanałach aż w końcu trafiłam na jakąś kreskówkę. Liczyłam, że to odciągnie jakoś moją uwagę od natrętnych myśli, ale w rezultacie tylko przysnęłam.
     Z drzemki wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zdezorientowana podniosłam się z kanapy i otworzyłam je. Przed drzwiami stał Luke.
- Zostawiłaś to u mnie. - powiedział wyciągając z kieszeni mój telefon.
- No to fajnie. Nieźle mi się oberwało za to. - odrzekłam.
- Mogę? - spytał mój gość.
- Mam areszt domowy, a Davida nie ma w domu, więc wchodź! - odparłam wciągając go do środka. Razem usiedliśmy na kanapie.
- A Ty już nie jesteś zła?
- Zła?
- Nie pamiętasz? Wczoraj tak jakby się pokłóciliśmy...
- Serio? Aaaa taak... Ale chyba nie wziąłeś tego na poważnie?
- A ty?
- No chyba, że nie! Byłam pijana i mi trochę przesadziłam z reackją... Przepraszam! - odrzekła ściskając go za rękę. Nie chciałam żeby i On się ode mnie odwrócił. Nie dlatego, że ja coś spieprzyłam.
- No spoko. Ale ja wtedy... Mówiłem na serio.
- To znaczy co?
- Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała... - powiedział Luke spuszczając oczy.
- Więc zamknij się i wymyśl jak mnie stąd wyrwać!
- A co się stało?
- Mam szlaban.
     Chłopak zerknął na mnie, intensywnie nad czymś rozmyślając. Wyglądał jakby doznał jakiegoś przykrego olśnienia.
- Może to i dobrze...
- Słucham?! To ja tu będę gnić w czasie gdy Ty będziesz zabawiał się i korzystał w najlepsze? Chyba na serio nie jestem Ci potrzebna
- Daj spokój, już to przerabialiśmy! Lily, jesteś moją najlepszą, jedyną, ukochaną przyjaciółką i nie zamieniłbym tego na nic innego! Jesteś dla mnie cholernie ważna! I wiem, że masz wątpliwości i że się boisz, że teraz kiedy się zakochałem... że Cię zostawię czy coś, ale to są tylko wymysły twojej chorej wyobraźni! I poza tym powinienem to zrobić, ale oboje wiemy, że jestem na to za słaby. Lily, potrzebuję Cię tak samo jak Ty mnie, a może nawet bardziej! Zobacz na to! - powiedział, wskazując na moją bransoletkę. - To znaczy coś więcej! Wiem, że tylko ciągnę Cię w dół, ale Ty jesteś jedyną osobą której mogę powiedzieć o wszystkim, Ty mnie w pełni akceptujesz i kocham Cię!
- Luke... Nie możesz mnie zostawić! Wiesz, że gdyby nie Ty... Ja sobie nie radzę.
- Hej. - rzekł dobitnie zamykając mi twarz w uścisku swoich, wielkich dłoni, tak żebym patrzyłam mu prosto w oczy. - Nie zostawię Cię, przyrzekam, ale musisz wziąć się w garść! Dla Dave'a siebie i dla mnie! Słyszysz?
- Och, wiem, wiem i przepraszam! - odpowiedziałam rzucając się mu w ramiona. Wszystkie wątpliwości co do wierności mojego przyjaciela zostały rozwiane. Czułam się taka lekka. Przez chwilę chociaż poczułam się cudownie bezproblemowo. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że On mógłby mnie zostawić? To przecież Luke! I dla Niego właśnie muszę jakoś się pozbierać!
- Wiesz, jesteś najlepszym przyjaciele jakiego mogłabym mieć! - powiedziałam, całując Go w policzek Uśmiechnął się do mnie smutno.
- Nie, nie jestem i najgorsze jest to, że nie potrafię tego zmienić...
     Zanim zdążyłam zaprotestować, do akcji wkroczył mój ojczym. Wszedł do mieszkania z siatami zakupów i zastał nas razem przytulonych na kanapie. Zmroził mnie i Luke'a wzrokiem.
- Przecież o gościach nie było mowy. - powiedziałam cicho.
- Wynoś się z mojego mieszkania! I nie zapomnij płaszcza! - zwrócił się do mojego przyjaciela Dave. Luke wstał zakłopotany i zerknął pytająco na mnie. Pewnie nie zrozumiał o co Davidowi chodziło z tym płaszczem, ale teraz to nie to było najważniejsze.
- Przypominam Ci, że to też mój dom i mam prawo przebywać w nim z moimi przyjaciółmi!! A Ty nie masz prawa odnosić się do nich w ten sposób! - odpowiedziałam wściekła.
- Lily, nie obchodzi mnie to, ten... TYP nie będzie obściskiwał się z Tobą w tym mieszkaniu! Nie pozwolę żeby do końca sprowadził Cię na złą drogę!
- Słucham? Przypominam Ci, że to ten TYP pomógł mi, kiedy Ty nie potrafiłeś!!
- Okej, to ja już sobie idę... - odrzekł Luke.
- Tak? A teraz co robi?! To przez Niego ciągle imprezujesz, wracasz późno do domu, kręcisz się nie wiadomo w jakim towarzystwie i jeszcze zachowujesz się w ten sposób! Ten szlaban to JEGO WINA!
- To do widzenia.
- Idź i więcej tu nie wracaj! - odparł Dave do zamykających się już drzwi. W tym momencie byłam o krok od wybuchu. Jak On w ogóle śmiał potraktować tak mojego przyjaciela?!
- NIENAWIDZĘ CIĘ!!! - krzyknęłam bliska łez i znowu pobiegłam do pokoju. Przez godzinę nie mogłam się uspokoić i jedyne co zdołałam zrobić to wysłać sms-a do Luke'a z przeprosinami. Miałam nadzieję, że ta kłótnia nie wpłynie na nasze relacje. Że Luke nie weźmie słów Dave'a zbyt poważnie. W innym wypadku nie wiem co bym zrobiła.
    W końcu David oznajmił mi przez drzwi, że za godzinę mam wizytę w u doktorka Westa i mam się szykować. Rozważałam ucieczkę przez okno, ale z pierwszego piętra raczej nie chciałam ryzykować. Cóż, może udam po prostu, że wszystko ze mną okej i wypuszczą mnie bez zbędnych ceregieli. Z westchnieniem otworzyłam szafę i wybrałam zwykły komplet. Czarne rurki i przydługawy, bawełniany, wiśniowy sweterek. Związałam byle jak włosy i pomalowałam tuszem rzęsy. Byłam gotowa.
    Gdybym tylko wiedziała co mnie czeka...

                  


Okej to tyle. Ten rozdział miał być dłuższy, ale jednak nie jest.. xD Mimo to mam nadzieję, że Wam się spodobał... Proszę o jeden, malutki komentarz? *.* To bardzo motywuje do pracy, napiszcie jakie błędy zrobiłam i co Wam się podobało... ;) Liczę na Was! ;**  
Do zobaczenia xx
Talitha ;)


PS: Olu, wiem, że to czytasz i ja własnoręcznie Ci mówię, że masz być silna! Dla naszego Loduvica... <3
KOCHAM CIĘ!                                                   

16 komentarzy:

olkka pisze...

Po pierwsze DZIĘKUJE CI KOCHANIE!
ZA TO ŻE JESTEŚ
ZA TO ŻE MNIE WSPIERASZ
ZA TO ŻE MI POMAGASZ
ZA TO ŻE ZE MNĄ WYTRZYMUJESZ
ZA DEDYKACJE <3
KOCHAM CIĘ <33333333
po drugie:
Rozdział jest boski *.* jsixnwkzmksbxisbxinsisns
Uwielbiam twoją twórczość, ale to wiesz :')
Lukuś jest M Ó J !
Przepraszam Cię, wiesz za co :')
Brakowało mi jedynie Harrego w tym rozdziale :)
Ale był Greg :o
Kim kolwiek on jest hahahah
Love you!
Ja tam błędów nie widziałam, ale ja analfabetka czy jakoś tak xD
No kocham to opowiadanie, ale to wiesz :)
Miałbyć jutro, a jest dzisiaj <3
Jesteś boska <3
Ciekawe kiedy tego naszego Ludovica *w końcu go zaakceptowałaś* dostaniemy haha
Dzięki tobie jestem silna!
Staram się chociaż. <3
Nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło, jak zobaczyłam dedyka :')
Płaczek jest..
Czekam na następny!
Weny i wgl wszystkiego skarbie !
Kocham Cię bardzo mocno i jeszcze raz dziękuje za wszystko <3
Much Love, Ciotka Dżeff <3 xxx

Unknown pisze...

Jejuu, Cudowny! *.*
Długo czekałam, ale było warto! :)
Życzę weny :***
I czekam na kolejny :D

marieta pisze...

Jejuu! Ten rozdział JEST Świetny!!!!!! Od razu polubiłam George. Mam.nadzieję, że bd w następnym rozdziale i że następny bd szybko...<3 ile tu zwrotów akcji *.* dobra, ja już z polmedu wychodzę więc kończę bo że schodów spadne paa

Anonimowy pisze...

Rodzial bez Harrego? :D No ale George tez wydaje sie byc fajny :) Swietny rodzial, oby tak dalej :) Roxy

Unknown pisze...

Aqwhdididhdjdkdkdidudhdhdjdjdifhdj <3 boski rozdział <3 głupi Dave, po cholerę jej ten szlaban, lol
Życzę weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział xx
Wpadniesz do mnie? babyfanfiction.blogspot.com :)

Anonimowy pisze...

jestem słaba w pisaniu komentarzy ale jak obiecałam tak zrb :D w każdym bądz razie rozdział jest świetny . nie moge doczekać sie juuuuż następnego :)) życze weny słonko @rawrmyniam x

Anonimowy pisze...

Świetny rozdział <3

Unknown pisze...

Kocham <3
Kobieto to było świetne ^^
Dawaj następny xd
Zajrzysz też czasem do mnie? :D
http://bestrongdontgiveup.blogspot.com/

Liam_My_Loves pisze...

BOSKI! *-* KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO X
@Liam_My_Loves

Anonimowy pisze...

Supeer jeje jaki fajny jaram się *o* <3

Anonimowy pisze...

ooouuuuu najlepsza ta dyskoteka, resztę bym pominęła złociutka :*

Anonimowy pisze...

lalallalala sram ogniem zajebiste <3

Anonimowy pisze...

,kjhsajdfhjdshvbcxjheiruyhfghvnv bfhaadiusrtey hgsduyfrtfgjnbxcjysudrh jdhreytgvygczzhdfgureythgbvyds hjegre465743gruytgdvfhdsagurywae hgsarftewrwetgyutgdsfguysdtfshgyrwu hewgrt7uyreuygsdfg bjewhruh djhwefuiret jkhriueth jkdhtiuyet jkthguitrey jkfhreiuyh jhrtue jhsurhuin jrtghhdgjkhk fjgerhgdfhjgh kjdshglihuirgt jhgthjrdityjgnm mntkjrht jhtrk utrjkrt klrtkrldjtym,jbb,fjk gkjf dkjgtr bjvbhkjtr kjcng,kfdklhj kjgntkjgsf b,jfrtkltrenmf bflfgkhergnklgf.mnfed ,kfjknfdskgmklwnsk NO I OGL BARDZO FAJNY !! <3

Hela pisze...

Anita debilu.. -,- Wiesz dzięki za takie komentarze... Tam nie ma żadnej dyskoteki! xD

Chedey pisze...

O kurczę, ten George wpadł w me gusta ;D
Taaak, nareszcie jestem na bieżąco z rozdziałami ! xxxx
Amazing :)))

Yuna pisze...

Po pierwsze piękny szablon, no cudowny normalnie <3
Świetne, ciekawe, interesujące, zachęcające, będę tu zaglądać częściej!
kochajac-potwora.blogspot.com

lovely-sweetie.blogspot.com

bloody-ripper.blogspot.com

die-together.blogspot.com

Zapraszam!!