- Wstawaaaj. - zaszeptał cicho głos.
Do mojej
świadomości nie docierały jeszcze takie rzeczy, nie byłam pewna czy to
rzeczywistość, czy tylko element snu. Machnęłam ręką, by odgonić natręta.
Jednak tajemniczy głos nie przerywał, więc w końcu otworzyłam oczy. Ku mojemu
zdziwieniu, nade mną pochylał się Harry. W sumie nie powinnam być zaskoczona.
Zanim zdążyłam
przeanalizować całą tę sytuację, moje powieki opadły i miałam naprawdę wielką
ochotę powrócić do krainy Morfeusza. Warto mieć marzenia.
- Wstaawaj Lily! Ile można spać? - zawołał Harry, siadając
na moim łóżku, co wywołało falę wibracji.
- Długo! - odkrzyknęłam, zakrywając głowę kołdrą.
- Nie ma czasu na spanie, mamy wiele rzeczy do zrobienia!
Pamiętasz, obiecałaś mi?
- Tak, ale nie wiedziałam, że wyciągniesz mnie z łóżka o
świcie!
- Jest 7:30. Wstawaj! - powiedział chłopak i odkrył mnie
całą. W tym momencie miałam ochotę lecieć do kuchni po tasak i pociąć go na tak
drobne kawałeczki, by zmieściły się w pudełku śniadaniowym.
Otworzyłam oczy, a
moje spojrzenie było na tyle wymowne, że mogłoby zabijać. Ale Harry był
człowiekiem ze stali i uśmiechnął się szeroko na taką właśnie reakcję.
- Śniadanie do łóżka? - zapytał, podsuwając mi talerz z
parującym omletem.
Mój mózg nie
pracował jeszcze na tyle, by był w stanie zmusić ciało do posiłku, ale już na
tyle by dobrze wycelować poduszką w sprawcę całego tego zamieszania. Harry
wstał i zerknął na mnie wściekle.
- Tak pogrywasz? - zapytał groźnie, po czym odłożył talerz
na nocny stolik i niespodziewanie wskoczył na łóżko.
Przeraziłam się
nagle, gdyż nie wiedziałam jakie ma zamiary. Ale skoro chce wojny, proszę
bardzo! Będzie ją miał!
Harry porwał moją
drugą poduszkę tak szybko, że nie zdążyłam zareagować.
- Serio? - spytałam
poważnie i w tym samym momencie oberwałam pierwszy cios. Prosto w głowę.
W pierwszym
momencie nie wiedziałam co się dzieje, ale zaraz potem obudziła się we mnie
żądza mordu i zemsty. Osłaniając się przed nadciągającymi ciosami, zdobyłam
poduszkę, którą początkowo oberwał Harry. Okładałam go z całych sił, a on nie
pozostawał dłużny.
Po dwóch minutach
zaczęłam zdobywać przewagę. Nie wiedziałam w czym tkwi sukces. Chyba zadziałała
żądza mordu. W każdym razie Harry leżał na plecach i tylko osłaniał głowę. Nie
przerywałam egzekucji, gdyż wciąż słyszałam ten jego gardłowy śmiech, który
doprowadzał mnie do szału.
Jednak nie trwało
to długo. Chłopak nagle chwycił poduszkę i pociągnął ją w swoją stronę, a tym
samym mnie. Upadłam na niego z całym impetem. Byłam oszołomiona, nie wiedziałam
co właśnie zaszło, ale Harry cały czas się śmiał, tylko trochę ciszej, gdyż
prawdopodobnie zgniatałam mu płuca. I nie tylko to.
- Dobra jesteś. - odezwał się cicho.
- Nienawidzę cię!
- To tylko słowa.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- No nie wiem, ale tak myślę, skoro wciąż na mnie leżysz. -
powiedział, uśmiechając się pobłażliwie.
Na podkreślenie
swoich słów poruszył się pode mną nieznacznie. Nagle zdałam sobie sprawę że
jest w tym trochę prawdy. Poczułam ciepło bijące od niego, przyspieszony puls,
gorący oddech omiatający delikatnie moją twarz. I te spojrzenie. Paraliżujące i
obezwładniające. Cholera jasna! A najgorsze było to, że nie chciałam tego
kończyć. Nigdy. Ale zamiast tego...
- Masz rację. - odrzekłam i zsunęłam się z niego, po czym
opadłam wyczerpana na plecy. Leżeliśmy obok siebie, cicho dysząc, po odegranym
niedawno pojedynku. Czułam jak złość na niego i samą siebie pali mnie od
środka, zostawiając znamiona na policzkach.
- A było tak miło. - powiedział po chwili Harry i westchnął.
- To był twój pierwszy i ostatni raz!
Odwrócił głowę w
moja stronę i znowu uśmiechnął się jak starszy brat, pouczający swoją malutką siostrzyczkę.
- Tak ci się tylko wydaje. - powiedział. Miałam ochotę
walnąć go w tę jego przemądrzałą gębę, ale powstrzymałam się, gdyż wiedziałam,
że to mogłoby skończyć się kolejną potyczką, a to z kolei dowiodłoby, że ma
rację. Zamiast tego, to ja postanowiłam zagrać odrobinę nieczysto.
- Wiem, że to jedno z twoich wygórowanych marzeń, ale to
akurat się nie spełni. Nigdy więcej. - powiedziałam i uśmiechnęłam się tak
jakbym wiedziała, co mówię.
Nie dając mu
chwili na zastanowienie, podniosłam się delikatnie i specjalnie pochylając się
nad nim, sięgnęłam po talerz z jedzeniem. Starałam się być zmysłowa, o ile tak
to można określić, ale wiedziałam, że raczej marne to przynosiło skutki.
Chociaż z pewnością pomagał fakt, iż miałam na sobie tylko krótkie spodenki i o
rozmiar za małą koszulkę. Owszem, była luźna, ale odsłaniała część brzucha i
pleców.
Harry o dziwo
przełknął cicho ślinę i pierwszy raz nie miał nic do powiedzenia.
Usatysfakcjonowało mnie to bardzo. Miałam przeciwko niemu jakąś broń, chociaż
doskonale zdawałam sobie sprawę, że igrając z ogniem mogę sama się poparzyć. I
wiedziałam, że i on może w ten sam sposób potraktować mnie, co na pewno nie
przyniosłoby nic dobrego, ale jak na razie postanowiłam się tym nie przejmować.
Jadłam, a on przyglądał
mi się w milczeniu. Jakbym była jakimś ciekawym obiektem w zoo. Trochę mnie to
martwiło, ale cóż... Harry był dziwny.
Gdy wreszcie
skończyłam, spojrzałam na niego wyczekująco, a on tylko patrzył na mnie
zachwycony. Jakby jeszcze było się czym zachwycać!
- Ej, głupku, nie spieszymy się gdzieś? - odezwałam się.
- Tak... tak, ubieraj się! - odrzekł, wychodząc z transu.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, a on odwzajemnił się tym samym. Już wiedziałam,
że szykują się kłopoty.
Podniósł się z
łóżka i w milczeniu wyszedł. Ale zauważyłam, że szedł wolniej niż zwykle. A
więc tak się bawimy?
Wzięłam
błyskawiczny prysznic, ubrałam się w wiśniowe rurki, które idealnie podkreślały
moje kształty (czytaj tyłek, bo o to mi chodziło) i delikatnie prześwitującą,
białą bluzeczkę, z rękawami 3/4. Dodałam jakiś naszyjnik i mały pierścionek.
Bardzo długo nie nosiłam takiej biżuterii. W o ogóle bardzo długo nie starałam
się tak dobrze wyglądać. Oprócz nieszczęsnej randki, którą próbowałam wyrzucić
z pamięci, gdyż głównie kojarzyła mi się z Harrym. A teraz robiłam to! Grałam z
nim w jakieś chore gierki. Taka własnie byłam... GŁUPIA!
To była
prawdopodobnie jedna z najgłupszych rzeczy jakie robiłam, ale ile przy tym
frajdy! Malując oczy, tak właśnie to postrzegałam. Nie byłam typem gracza. Ale
jeżeli w grę wchodził ten pewny siebie dupek, wszystkie hamulce puszczały.
Miałam tylko nadzieję, że nie ucierpię na tym za bardzo. A mogło zdarzyć się
wszystko!
Zanim wyszłam,
użyłam jeszcze swoich ulubionych perfum o zapachu lawendy. Przekraczając próg
pokoju nie wiedziałam na co się piszę i czy uda mi się jeszcze powtórzyć taki
efekt jak dzisiaj rano, ale co tam. Jeden dzień można poszaleć.
Harry stał w holu
i przypatrywał mi się uważnie. Ja ignorowałam go jak tylko się dało. Schyliłam
się po moje botki i niczym się nie przejmując założyłam je powoli.
Najśmieszniejsze było to, że w ogóle nie czułam się skrępowana w obecności
Harry'ego. Nawet odstawiając takie szopki, potrafiłam uśmiechać się pod nosem i
nie bać się jego opinii na mój temat. Tak po prostu, wiedziałam, że to tylko
Harry. Mogę się rozluźnić. Dlatego efekt był taki, a nie inny. Ale tym razem
Harry tylko uśmiechał się delikatnie i bez słowa wręczył mi płaszcz.
- Gdzie mnie zabierasz? Bo chyba nie na kolację? - spytałam
i zaśmiałam się krótko. Stwierdziłam, że może być nawet zabawnie.
- Niespodzianka. - odparł i zbliżył się do mnie. Po raz
kolejny obezwładnił mnie spojrzeniem i delikatnie zabrał się za zapianie guzików
u mojego płaszcza. Znowu przeżyłam szok, gdy zdałam sobie sprawę, jaki jest
wysoki. Ale pocieszał mnie fakt, że dołeczki w policzkach wciąż miał te same.
- Wiesz, potrafię to zrobić sama. - odrzekłam po chwili.
- Wiem. - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Po chwili byłam
już kompletnie ubrana i gotowa do wyjścia.
- David wie, że wychodzimy? - zapytałam, przekraczając próg
mieszkania.
- Wie i zostawiłem mu kartkę. Jak prawdziwy porywacz. -
odparł.
- A jaki zażądałeś okup?
- Po co mi okup? Mam ciebie. - odrzekł i uśmiechnął się.
Wyszliśmy z
budynku, na cichą ulicę. Stalowe chmury zbierały się nad nami, zwiastując
nadciągający deszcz. Normalna pogoda w Londynie, ale jaka męcząca. Przynajmniej
nie było tak zimno.
Harry ruszył
przodem, a ja człapałam za nim. W końcu zatrzymaliśmy się przy czarnym Sedanie.
Styles otworzył dla mnie drzwi, a ja z ulgą powitałam suche, ciepłe wnętrze
samochodu. Harry odpalił silnik i włączył radio. Ruszyliśmy.
- Ale serio. Gdzie jedziemy? - zapytałam, gdyż zżerała mnie
ciekawość.
- Do pracy. - odrzekł i posłał mi tajemnicze spojrzenie.
- Do jakiej znowu pracy?
W tym samym
momencie mój telefon zaczął dzwonić. Cholera! To był Luke. Dopiero teraz się
odzywał. Po całym tygodniu milczenia.
- Halo? - odebrałam.
- Hej Lily... Możemy się spotkać?
- Po co?
- Bo wydaje mi się, że mamy do naprostowania pewne sprawy...
To dla mnie ważne.
- Kiedy? - zapytałam po chwili milczenia.
- Teraz? - zaproponował.
- Teraz nie mogę.
- Dlaczego?
- Ponieważ zostałam porwana. - powiedziałam i zaśmiałam się
cicho, dając do zrozumienia, że to żart. Harry zerknął na mnie ukradkiem i
również się zaśmiał.
- Znowu on? - jęknął do słuchawki mój przyjaciel.
- Tak.
- Jak do tego doszło Lily, co? Jak to jest, że dla niego
znajdujesz czas, a dla mnie nie?
- Nie przesadzaj, widzę się z nim rzadziej niż z tobą i
pragnę ci przypomnieć, że to ty zostawiłeś mnie samą w parku i strzeliłeś focha
na tydzień, więc teraz nie rób wyrzutów, że nie mam dla ciebie czasu! -
odrzekłam zdenerwowana. Ta cała rozmowa nie podobała mi się ani trochę. - Jak
tak bardzo cierpisz na brak towarzystwa, umów się z Victorią. Ona z pewnością
ci pomoże.
- Tak też zrobię. - odrzekł chłodno i rozłączył się.
- Cholera jasna! - jęknęłam i zamknęłam oczy. To co zrobiłam
było podłe. Teraz żałowałam, że jestem w tym samochodzie, z Harrym i nie mogę
pobiec do Luke'a, przeprosić go i powiedzieć jaką okropną osobą jestem.
- Pogodzicie się. - odezwał się Harry. Spojrzałam na niego z
pode łba. Co on mógł wiedzieć?!
- Taa... Jak on zerwie z Victorią, a ja... - nie
dokończyłam. On to zrobił.
- A ty zerwiesz ze mną.
- To brzmi tak jakby coś nas łączyło... porywaczu.
Nasze spojrzenia
skrzyżowały się na krótką chwilę. Próbowałam obrócić wszystko w żart, ale nie
wyszło.
- Co masz zamiar zrobić? - zapytał Harry. Nie patrzył na
mnie i był poważny. Jakaś część mnie, właśnie przeżywała katusze, widząc go
takiego i wiedząc, że to moja wina.
- To znaczy? - spytałam cicho.
- To znaczy, czy chcesz żebym odwiózł cię do domu, żebyś
mogła z nim porozmawiać...?
Nie mogłam nic
powiedzieć. W tej chwili byłam pewna, że Harry to najbardziej wyrozumiała i
najmniej egoistyczna osoba na świcie. Dlatego ja nie mogłam być egoistką w
stosunku do niego.
- Nie. Oczywiście, że nie! Porwałeś mnie i jedziemy do
pracy, a to do czegoś zobowiązuje. Musisz nacieszyć się okupem. - odrzekłam.
Staliśmy na światłach, więc Harry zerknął na mnie. Był szczęśliwy. Uśmiechał
się szeroko, więc i ja to uczyniłam.
- Zdaję sobie sprawę, że po tym wszystkim, nie zasłużyłem,
na tyle dobra z twojej strony. - powiedział. To też była prawda. Ale kto może
rozeznać się w wyborach naszych serc?
~*~
Zatrzymaliśmy się
przed jakimś wielkim gmachem z mnóstwem okien. Ochrona przepuściła nas bez
problemu, co z resztą nie było takie dziwne, gdyż otoczyli nas z każdej strony,
by ochraniać Harry'ego w drodze do windy.
- Są trochę przewrażliwieni. - powiedział mi cicho do ucha.
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam poddenerwowana, gdy drzwi
windy zamknęły się za nami. Harry wybrał piętro 7.
- Chciałbym pokazać ci trochę mojego... naszego życia.
Jesteśmy w jednej z siedzib mojej wytwórni. Przygotowujemy materiały na kolejną
płytę i wszystko co związane jest z trasą. Zobaczysz, jak wygląda mój dzień w
pracy, kiedy wyjątkowo nie spotykam się z tobą.
- Aha. - odparłam. Tylko tyle byłam w stanie wykrztusić.
Skoro mam zobaczyć jak wygląda jego dzień w pracy to oznacza, że...
- Zaraza, zaraz. Przedstawisz mnie im?
- No tak. - Harry zaśmiał się z mojej przestraszonej miny.
- Ale zaraz, nie możesz tego zrobić! Ja się nie zgadzam!
- Ale to jest porwanie. - przypomniał mi chłopak i posłał
perskie oko.
- Harry, zmieniłam zdanie, chcę wracać do domu!
- Już za późno kochanie. Czego ty się boisz?
- Sama nie wiem... One Direction znam tylko z gazet i
zdjęć... To twoja rodzina, nie moja.
- Oni są moją rodziną tak samo jak ty. - odparł i złapał
mnie za rękę. - Nie bój się, pokochają cię.
Nie mogłam się
nadziwić jakie to przyjemne uczucie, trzymać go za rękę. Wmawiałam sobie, że
nie puszczam go tylko dlatego, bo naprawdę się boję, ale czy to była prawda?
Nie wiem, po prostu czułam się z tym dobrze i bezpiecznie. Harry za to
szczerzył się od ucha do ucha, jakby właśnie wygrał los na loterii. Kto wie,
czy tak nie było. Z drugiej zaś strony miałam dziwne wrażenie, że to wszystko
dzieje się zbyt szybko. Kim ja właściwie jestem, żeby przedstawiał mnie innym?
Jestem przyjaciółką, rodziną? To takie pogmatwane. Raz go nienawidzę, za chwilę
trzymam za rękę! Chore.
W końcu winda
zatrzymała się i otworzyła na oścież, a moim oczom ukazała się recepcja, w
której krzątało się parę osób. Wszędzie coś robiono, biegano. Po bokach stały
różne plakaty chłopaków, ich zdjęcia z nagrodami, czy z premiery filmu i
różnych koncertów. Dalej ciągnął się korytarz z mnóstwem drzwi i tam było
jeszcze więcej ludzi. Wylądowałam w mrowisku.
Harry pociągnął
mnie za sobą i wyszliśmy z windy. Oczy wszystkich skierowały się w naszą
stronę, a zewsząd dochodziły okrzyki powitania. Wszyscy kochali Harry'ego.
- Dzień dobry.
- Cześć Harry!
- Kawy? - zapytała rudowłosa recepcjonistka z szerokim
uśmiechem.
- Lily to Sendy, Sendy to Lily. - przedstawił nas sobie
Harry.
- Miło mi cię poznać Lily. - odrzekła i podała mi rękę.
Delikatnie ją uścisnęłam.
- Tak, mnie również. - odezwałam się, ale duża gula, która
urosła mi w gardle, ledwo pozwalała mówić.
- Napijesz się czegoś kochanie? - zwróciła się do mnie.
Poczułam się znowu jak w przedszkolu, ale o dziwo było to miłe uczucie.
- Nie, dziękuję. - odparłam, trochę pewniejsza siebie.
- Dzięki Sendy, poradzimy sobie. - wtrącił Harry i
poprowadził mnie dalej.
Szliśmy przesz
niekończący się korytarz, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed pokojem z napisem:
"Garderoba: Harry Styles&Louis Tomlinson". Moje serce gwałtownie
przyspieszyło. Harry jakby to wyczuł bo uścisnął moją rękę jeszcze mocniej i
spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Bądź sobą Lily, to tylko zwykli chłopcy.
- Nie przejmuje się nimi tylko...
- Tylko co?
- Tylko nie wiem, czy to dobry pomysł... Pomyślą, że może
coś nas łączy... No wiesz o co mi chodzi...
- Nie mam zielonego pojęcia. - odparł, powstrzymując wybuch
śmiechu i zanim zdążyłam go walnąć, otworzył drzwi.
Pierwsze co
ujrzałam, po tym jak zostałam siłą wepchnięta do pokoju, który jak na garderobę
był wyjątkowo duży, to czerwona kanapa, a której siedzieli, jak mniemam Niall i
Liam, grając w jakąś grę video, na wielkiej plazmówce, przed nimi. Louis za to
pił herbatę i śmiał się z jakąś dziewczyną, w długich różowych włosach. Nikt
nie zwrócił na nas najmniejszej uwagi. Spojrzałam na Harry'ego, ale on tylko
wybuchł śmiechem. I takim oto sposobem cztery pary oczu zwróciły się w naszą (a
głównie w moją stronę).
Czułam się jak
jakieś zwierze w klatce. Wszyscy patrzyli na nas w milczeniu, a ciszę
przerywały tylko odgłosy gry video.
- Harry przyprowadził koleżankę. - odezwał się Louis i
uśmiechnął szeroko. Ja również posłałam mu uśmiech.
- To jest właśnie Lily. - odrzekł chłopak, który nadal
trzymał mnie za rękę.
- Właśnie Lily? - odezwałam się, mierząc go morderczym
spojrzeniem.
- Słyszeliśmy o tobie wiele dobrego. - odrzekł Liam z
uśmiechem dyplomaty i podszedł, by uścisnąć mi rękę. - Liam Payne. - przedstawił się.
- Lily... Brooks. Miło mi. - odpowiedziałam. Liam jeszcze
raz uśmiechnął się do mnie szeroko, co spowodowało, że zrobiło mi się ciepło na
sercu.
- Miło nam cię w końcu poznać. Harry zawodził o tobie w
dzień i w noc. - powiedział Louis, uścisnąwszy moją dłoń. Wszyscy wybuchli
śmiechem, z wyjątkiem mnie i Harry'ego. Ja miałam ochotę go zamordować.
- Przesuń się Tommo, ja też chcę potrzymać, za rękę! -
odezwał się z tyłu Niall, który rozsiewał wokół siebie taką aurę radości i
szczęścia, że spokojnie zastępował nam słońce. Tym razem zaśmiałam się z
resztą.
- Jestem Niall... Niall Horan. Ten najlepszy w zespole. -
powiedział, puszczając perskie oko.
- Chciałbyś. - odezwał się Harry, uśmiechając się szeroko.
- Cześć, jestem Maggie. - przedstawiła się różowo-włosa.
Miała piękne, czarne oczy, profesjonalny makijaż i kilka małych tatuaży. Ubrana
była w koszulę w paski i blado-różową spódnicę, co nadawało jej bardzo
dziewczyński charakter, ale złoty naszyjnik, parę pierścionków i drobne tunele
w uszach, robiły z niej buntowniczkę. Wyglądała świetnie.
- Miło mi cię poznać Maggie. Lily.
- A gdzie jest Zayn? - zapytał Harry.
- Jestem! - odkrzyknął poszukiwany, z tyłu nas. On również
prezentował się obłędnie. Gdy mnie spostrzegł, wyglądał na dosyć zagubionego,
ale po chwili doznał olśnienia.
- Lily? - zwrócił się do mnie.
- Tak, tak. A ty zapewne Zayn?
- Tak, to ja. - powiedział, po czym podał mi rękę i
uśmiechnął się. Za takim uśmiechem można by było pobiec na koniec świata.
Nagle zrobiło mi
się strasznie duszno, więc zabrałam się za rozpinanie guzików mego płaszcza,
które tak dokładnie zapinał Harry i gdy wreszcie się wyswobodziłam, powiesiłam
go na pobliski stojak. Harry uczynił to samo nie spuszczając ze mnie oka.
Reszta ekipy nadal uważnie się nam przyglądała.
- A wy... wy wszyscy wiedzieliście, że przychodzę? -
spytałam.
- Nie było trudno się domyślić, że w końcu cię tu
przywlecze. Harold tak lubi. - odparł Lou i zaraz oberwał kuksańca od
Harry'ego.
- To ile dziewczyn przyprowadził przede mną? - zapytałam
ponownie, mrużąc oczy w stronę Stylesa.
- Nie tak dużo! Częściej Lou kogoś sprowadza. - odezwała się
Maggie.
- Właśnie! A na mnie wszystko zwala! - oburzył się Harry.
- No wybacz mi bardzo, ale ja jestem zajęty. Nie sprowadzam
nikogo oprócz El. Ale ty też już nie jesteś sam, co? Lily będzie wpadać
częściej? - stwierdził Louis i wymownie zerknął w moją stronę, uśmiechając się
niewinnie.
- To zależy tylko od niej. - odparł Harry. Spojrzałam na
niego, coraz bardziej wściekła, bo nie zaprzeczył przypuszczeniom Louis'a.
- Nie jestem jego dziewczyną. Prawdę mówiąc mam ochotę go
zadźgać, jak tylko go widzę, a to, że tutaj jestem zostało nazwane porwaniem.
Zapanowała chwila
wymownej ciszy, po czym wszyscy chóralnie się zaśmiali. Tylko ja stałam
skołowana na środku.
- Uwierz mi... Czujemy to samo, gdy na niego patrzymy. -
powiedział Lou, klepiąc mnie po ramieniu.
- Maggie. Czy nie zachciałabyś oprowadzić trochę Lily po
piętrze? Zaraz do was dołączymy. - zwrócił się do dziewczyny Harry, ale jego
wzrok wciąż utkwiony był w Louisie. Bałam się do czego może dojść po naszym
wyjściu. Poza tym czułam się nieswojo idąc z kimś, jakby nie było, zupełnie
obcym. Tutaj polegałam tylko na Harrym.
- Z przyjemnością. - odezwała się Maggie, uśmiechając przy
tym promiennie.
Ostatni raz
posłałam Harry'emu zlęknione spojrzenie i wyszłam za dziewczyną, z garderoby.
Szłyśmy przez długaśny korytarz, aż w końcu zatrzymałyśmy się przed większym,
oszklonym pomieszczeniem. Wyglądał jak kuchnia, czy coś w tym stylu.
- Och, piłam dzisiaj tylko jedną kawę. Czas na wzmocnienie.
- powiedziała Maggie. - Chcesz? - zwróciła się do mnie.
- W sumie... Poproszę cappuccino, jeśli to nie problem.
- Jasne. - odparła przyjaźnie i zabrała się za nastawianie
ekspresu. Ja usiadłam na pobliskim krześle, przy stole pozastawianym owocami,
porzuconymi gazetami i różnymi innymi rzeczami. Ktoś nawet zostawił klucze od
auta. Sięgnęłam po mandarynkę i zaczęłam obierać ją ze skórki. Ktoś wszedł i
również zabrał się za robienie kawy, a moja towarzyszka odwróciła się do mnie z
uśmiechem. Sprawiała wrażenie bardzo przyjaznej i ciepłej osoby.
- No więc... Czym się zajmujesz tutaj? - zwróciłam się do
niej.
- Właściwie to wszystkim. Jestem tajnym agentem od zadań
specjalnych. - odparła i zaśmiała się. Posłałam jej uśmiech, chociaż nie
wiedziałam, o czym ona gada. - Jestem takim telefonem nagłej potrzeby, naszych
uroczych chłopców. Odbieram garnitury z pralni, pomagam w doborze strojów,
załatwiam catering, bądź też robię za przewodnika.
- To wszechstronne zajęcie. - stwierdziłam. Byłam pod
wrażeniem jej umiejętności.
- No tak, ale bardzo pouczające. I daje mi dużo frajdy. -
odparła, uśmiechając się do siebie.
- A ja myślałam, że praca z nimi to katorga.
- No, jak Niall dzwoni do ciebie o trzeciej w nocy,
narzekając, że hotelowa lodówka jest pusta i mam mu skołować jakieś żarcie to
jest ciężko. - powiedziała i oboje zaśmiałyśmy się wesoło. - Ale oni są
naprawdę kochani. Wszyscy. - dodała, z naciskiem na słowo wszyscy. Chciała dać
mi do zrozumienia, że Harry, również się w tym mieści.
Maggie podała mi
parującą filiżankę kawy i ze swoją w ręku, zajęła miejsce obok mnie. Wzięłam
łyk gorącego napoju i posłałam wdzięczne spojrzenie dziewczynie.
- Jest pyszna.
- To bardzo się cieszę, ale to głównie zasługa naszego
ekspresu. - odparła i zaśmiała się wesoło. Czułam, że naprawdę ją polubię.
- Ile ty masz lat? - wypaliłam.
- A ty?
- Niedawno skończyłam 17.
- Och, ja niedawno 21.
- To nie taka wielka różnica. - zauważyłam. - Ale zaczęłaś
wcześnie pracować. Dlaczego nie studia, college? - Tak jakoś zakręciłam się
tutaj. Ciotka dużo mi pomogła. Jest stylistką chłopaków. W każdym razie
studiuję zaocznie dziennikarstwo. O ile czas na to pozwala. Chłopacy zawsze się
śmieją, że jak w końcu otworzę swoje wydawnictwo, albo zahaczę się w jakiejś
gazecie, mam ich na wyłączność. - powiedziała i po raz kolejny zaśmiała się
wesoło. Dołączyłam do niej.
- A ty? - zwróciła się do mnie. - Skąd znasz Harry'ego.
- Nie opowiadał?
- Nie mi.
- Och, to długa historia. Znaliśmy się w dzieciństwie.
- A teraz odnawiacie kontakty? - dopowiedziała. Wyczytałam z
jej twarzy, że nie szuka sensacji do swoich artykułów, tylko po prostu jest
ciekawa naszej relacji.
- Yyyy, na to wygląda. - odparłam niepewnie.
- Iskrzy pomiędzy wami. - stwierdziła, przypatrując mi się z
uśmiechem. Och, a jak iskrzyło dzisiaj rano! Wzięłam do ust kawałek mandarynki,
by zyskać na czasie.
- Nie iskrzy, nie iskrzy! - odrzekłam w końcu. - On jest...
straszny!
- Naprawdę? Ja go nie znam od tej strony. - stwierdziła, ale
po jej minie było widać, że śmieszy ją to wszystko.
- Ja go nie znam od żadnej innej! - odparłam.
- Jeszcze poznasz. - powiedziała.
Po pół godziny
ruszyłyśmy do charakteryzatorni. Maggie chciała, bym poznała jej ciocię. Swoją
drogą bardzo ją polubiłam. Dobrze się rozumiałyśmy. Jeszcze nigdy nie miałam
bliskiej przyjaciółki - dziewczyny. To było coś... nowego.
Weszłyśmy do dużego
pomieszczenia. Pod ścianą stało pięć krzesełek z imionami chłopców, a przy
lustrach były te charakterystyczne lampki. Za nami zaś stały wózki z
wieszakami, na których wisiała masa ubrań. Wszystkie były opakowane foliami.
- Ciociu, to jest Lily Brooks, przyjaciółka Harry'ego. -
odezwała się Maggie, do kobiety z tlenionymi włosami i szerokim uśmiechem. -
Lily to moja ciocia, Louise Teasdale.
- Och Lily, miło mi cię wreszcie poznać. - odrzekła i podała
mi rękę.
- Mnie również. Wreszcie? - zapytałam trochę zagubiona,
uścisnąwszy kobiecie dłoń.
- Wzięłam Harry'ego trochę za język. - odparła i uśmiechnęła
się szeroko.
- Nowa dostawa? - zapytała Maggie, wskazując wieszaki.
- Tak, tak, dzisiaj czekają nas przymiarki. - odparła i obie
kobiety westchnęły.
- Będzie aż tak źle? - zapytałam.
- Tak. - odparły jednocześnie i wszystkie się
zaśmiałyśmy.
W pokoju
zaczynało robić się tłoczno i naprawdę głośno, gdy wpadli do niego chłopcy.
Śmiech Nialla rozchodził się po całym pomieszczeniu. Blondyn w ręku trzymał paczkę
chipsów i wcinał je ze smakiem, śmiejąc się przy tym z Louisa.
- Oooo, dziś przymiarka. Sprawdzimy kto się nie ogolił. -
stwierdził Tomlinson i wszyscy zaśmiali się wesoło. Harry posłał w moją stronę
zadowolone spojrzenie, gdy ujrzał mnie w otoczeniu Maggie i Louise.
Przypomniało mi
się wszystko. Nasze poranne zachowania, sytuacje i to stwierdzenie Maggie, że
iskrzy. Nadal uważałam, że to niedorzeczne, ale co takie nie było, jeśli chodzi
o Harry'ego i mnie?
Kilka innych
stylistek, zaczęło rozpakowywanie zestawów ubrań i zaczęło się. Maggie
wyglądała jak ryba w wodzie chodząc i pomagając chłopakom wcisnąć się w ich
przebrania, ale to i tak nie powstrzymało zamieszania.
- Lily, co o tym myślisz? - zagadnął mnie Niall, prezentując
się w skórzanej kurtce, spodenkach i okularach przeciwsłonecznych. Na taki
widok każdy wybuchłby śmiechem.
- Niall, oddaj kurtkę Zayn'owi! - krzyknęła Maggie,
dobierając Louis'owi buty.
- Dlaczego ja nie mogę ubrać raz czegoś skórzanego? -
zajęczał irlandczyk.
- Bo jesteś na to za słodki. - odparł Zayn i wyciągnął rękę
po swoją własność. Niall zrobił minę zbitego psa, ale nie mogłam przyglądać się
tej scence dłużej, gdyż z tłumu wyłonił się Liam w bokserkach.
- Lily, widziałaś gdzieś Louise? Porwała moje spodnie i gdzieś
pobiegła. - zwrócił się do mnie chłopak, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.
- Przykro mi, nie mogę ci pomóc...
- Co tu się znowu dzieje? - Zza rogu wyłoniła się Maggie, a
gdy spostrzegła Liama w takim wydaniu, lekko się zarumieniła. On niczego nie
zauważył, gdyż przyglądał się potyczce Louisa i Harry'ego.
- Liam... zgubił spodnie. - odparłam.
- Chodź, dam ci coś zastępczego. - powiedziała i pociągnęła
go za sobą.
Przyglądałam się
jak jedna ze stylistek robi zdjęcia Zayn'owi pod ścianą i byłam niemal pewna,
że gdyby chciał, chłopak mógłby robić karierę w modelingu. Nagle poczułam, że
ktoś za mną stoi i nim się spostrzegłam czyjeś silne ramiona zaprezentowały
przede mną koszulkę. Zwykłą, białą koszulkę.
- Co o tym myślisz? - zapytał Harry do mojego prawego ucha.
Nasze ciała się stykały, a ja czułam, że nie ma na sobie koszulki. Moje serce
przyspieszyło i szczerze, bałam się odwrócić.
- To zwykła koszulka. - odparłam najzwyczajniej jak się da.
- Ale czy biały to mój kolor?
- Nie mnie to oceniać. - powiedziałam i odwróciłam się w
końcu, bo taka jego bliskość mąciła zmysły i urywała oddech. I to był błąd.
Staliśmy blisko
siebie, a on był pół nagi. Patrzenie tylko w jego oczy było nie lada wysiłkiem.
Już rozumiałam o co chodzi. To zemsta za rano. Ale ja nie dam się tak łatwo!
- Może ją ubierz, to się przekonamy. - stwierdziłam
obojętnie.
Wygłupiający się
Niall pchnął Lou w naszą stronę co spowodowało, że Harry praktycznie na mnie
wpadł i prawie straciliśmy równowagę. Pierwszym odruchem było oczywiście
chwycenie się kogoś, co równało się z tym, że przytulałam nagą klatkę piersiową
mojego przyjaciela. Harry patrzył na mnie z przebiegłym uśmieszkiem, jakby
jakiś jego misterny plan, właśnie się ziścił, a ja nie mogłam pozbierać myśli.
Każda cząstka mojego ciała stykała się z nim. Policzki od razu pokryły się
czerwienią i chyba po raz pierwszy w życiu poczułam takie skrępowanie.
- Najpierw musisz mnie puścić. - Jego kpiarski ton
sprowadził mnie na ziemię.
- Z przyjemnością. - fuknęłam i zostawiłam go.
Idąc w stronę
Maggie, toczył się za mną jego głośny śmiech.
~*~
Oglądając niknący
w mroku Londyn wspominałam wszystkie epizody dzisiejszego dnia. Po bardzo
męczącej przymiarce poszliśmy na obiad i tam w towarzystwie Louisa, Maggie,
Liama i Nialla uśmiałam się do bólu brzucha. Nie spodziewałam się, że jednego
dnia poczuję się wśród tych ludzi tak swobodnie. Za to sytuacja z Harrym
wyglądała coraz bardziej skomplikowanie. Unikałam go po dzisiejszym
popołudniowym incydencie. Byłam zła, ale też bałam się tego co może się
wydarzyć, jeśli będziemy się tak zachowywać. Zrozumiałam, że muszę zapobiegać
takim zdarzeniom. I sama go nie prowokować. A było to trudne...
Zerknęłam na niego
ukradkiem. Wyczuł to i uśmiechnął się lekko.
- I co? Warto było tak panikować? - zapytał.
- Zamknij się. - odgryzłam się i dźgnęłam lekko łokciem.
- Po prostu przyznaj, że ci się podobało.
- Taa, naopowiadałeś wszystkim jakiś niestworzonych historii
o mnie i ja mam się czuć normalnie. Jakoś o ich nigdy nie wspominałeś!
- No, tak wyszło. Nie było za bardzo okazji. Ale podobało ci
się.
- Oni są o wiele lepsi od ciebie! - stwierdziłam.
- Oni też cię polubili. Mówiłem, że wszystko się ułoży...
Cała rodzina w komplecie.
Spojrzałam na
niego i tę jego rozmarzoną minę, a w moich oczach samoistnie zebrały się łzy.
Zamrugałam żeby się ich pozbyć.
- Co ty gadasz? - zapytałam po chwili.
- Nigdy więcej nie mam zamiaru pozbywać się ciebie z mojego
życia. Teraz jesteś jego częścią. - odrzekł i spojrzał na mnie całkiem
poważnie.
- To duże słowa Harry. Nie wiem czy którekolwiek z nas jest
na nie gotowe.
- Ja jestem.
Harry cały czas
mierzył mnie wzrokiem, a moje problemy z oddychaniem pogłębiły się nagle.
Naprawdę nie wiedziałam co mu powiedzieć.
Nagle samochód
szarpnął mocno do przodu, a nas obu odrzuciło z niesamowitą siłą w fotele.
Potem szarpnięcie do przodu. Dzwonienie w uszach i czarne plamy przed oczami
utrudniły zorientowanie się w sytuacji, ale gdzieś z tyłu głowy pojawiły się
koszmarne obrazy.
Światło. Syreny.
Martwa dłoń.
Odszukałam rękę
Harry'ego i chwyciłam się jej, jak ostatniej deski ratunku, a potem nastała
ciemność, w której moje samotne serce galopowało, uciekając przed
wspomnieniami.
I co myślicie?
Napracowałam się, pierwszy raz pisałam rozdział z tyloma
postaciami.. Uff... Mam nadzieję, że efekt jest chociaż zadowalający :)
Skomentujcie i dajcie mi znać co i jak! :D
Chciałam jeszcze podziękować telepatycznie naszym, kochanym
chłopakom za te 4 lata :') I każdej Directioner, odwiedzającej tego bloga ;*
Jesteśmy silną rodziną!
Życzę miłego wieczoru i zapraszam za tydzień ;)
Talitha ;)
6 komentarzy:
Pierwsza! mksdahjsabnasnmas *___*
NUMBER ONE
"- A jaki zażądałeś okup?
- Po co mi okup? Mam ciebie. - odrzekł i uśmiechnął się."
To jest najsłodszy, najpiękniejszy cytat zahjuasas<3. Taki bardzo słooodki. I jak wyobrażam jak Harry to mówi, taki uśmiech i takie dołeczki to po rostu ksjasbhhjasasdklnmjsd. Rozumiesz? o.O
NUMBER TWO
Widzisz?! Nadrobiłam zaległości. Bądź dumna, bo dostaneisz piaskiem w twarz XDDD!
NUMBER TRZY
Rozdział dłuuuugaśny<333. Niall był taki nieporadny- jak taki bobasek *.* XDD. Taki słodki, przystojny i dorosły bobasek. Luke mnie wkurzył, ale mam nadzieję, że się spotka z Lily. I nie wiem czym mnie wkurzył XDD. Tak po prostu. Ale i tak go uwielbiam *.*
OK. OK. Ja już nic nie piszę XDD. Za dużo emocji.
PS. Lily jest taka dziwna, ale fajnie, kiedy dla odmiany prowadzi jakieś 'gierki' z Harry'm. Dobra. Miałam już nic nie pisać XD. THE END.
Najlepszy rozdział :D
Ten rozdział jes tnajlepszy z wszystkich :) czekam na następny :)
Powodzenia w pisaniu :D
Ajajaj zazdroszczę Lily spotkania z chłopakami :3 Ale cieszę się, że złapała z nimi dobry kontakt ;>
Wow ;o Czyżby oni decydowali się coś stworzyć? Mam nadzieje, że tak xd Choć lubię te giętki Lily względem Harry'ego :D
I ten moment, gdy ona 'wpadła w ramioba' Harry'ego hahaha :D
Lubię to :3
Świetny rozdział *,*
Czekam na nexta xx
@droowseex
KOCHANIE WRÓCIŁAM !!!
Wiem, że się cieszysz i wgl :D
Dopiero teraz udało mi się przeczytać do końca.. Jest to trochę trudne, oglądając bajki, ale dałam radę! BĄDŹ DUMNA!!!
No wiesz.. samotne matki i te sprawy xD
Dobra, a teraz tak serio
Olkka Comment Time :D
1!
Rozdział jest cdfjhjskdcjnhuiskxcdjnfhbuwiqspolkxcdvfhy
A zwłaszcza początek, środek i koniec !
Ten moment gdy Lily zaczyna swoją grę. MOJA KREW!
Harremu stanął! nie nic sorka
2!
Myślałaś nad tworzeniem stylizacji do rozdziału? Fajnie by było :)
3!
Był Luke! Mimo, że dalej są pokłóceni, to on jednak był!
DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ *RZUCA SIĘ NA KOLANA* *CAŁUJE ZIEMIE* D Z I Ę K U J Ę! ♥
4!
Harry zabrał Lily żeby poznała 1D :')
Kochany :D
może jakiś mini romansik? niee zapomnij xD
5!
Wolę taką Lily niż, wiesz taka Fucking Rebel !
bo widać, że ona się zmienia i tak fajnie jest, bo jest milsza, więcej się uśmiecha i widać, że jest jej lepiej *jakbym ją znała lol*
6!
WYPADEK?!!!!!!!!!
ŻE CO?!!
CO TO TERAZ MÓJ LUKE ZGINIE ?! ;C
MIAŁAM ŁEZKI W OCZACH, GDY TO CZYTAŁAM..
BIEDNA LILY.. TYLE MUSI PRZECHODZIĆ ;C
Nie będę Ci więcej spamować..
Piszesz wspaniale i zazdroszczę Ci, że nie poddajesz się i realizujesz swoje marzenia !
Jesteś wspaniała !
Weny, kreatywności i megaa dużo pomysłów :)
czekam na next'a :D
ilysm, Ciotka Dżeff xx
PS. Dziękuję Ci za wszystko !
za wczorajszą rozmowę i wgl, że jesteś x
Moja kochana chrześnica ♥♥
Hmm, nic dodać nic ująć <3
Kocham to ff xD
Taki troszkę smuteczeg :/
Czekam na next
Weny :*
@Kwiatkowska04
Prześlij komentarz