W pospiechu zakładałam czerwone skarpetki. Powinnam już wychodzić. Miałam pół godziny do pierwszego dzwonka, a ja nadal byłam w rozsypce. Może to dlatego, że do pierwszej w nocy rozmyślałam, o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, a większą część z tego zapisałam w pamiętniku. Zerknęłam ukradkiem na czarny zeszyt, leżący na łóżku. Jego widok mnie prześladował. Wiedziałam, że nie powinnam tego robić, że to tak, jakbym zdradzała samą siebie, ale dawne nawyki były silniejsze, niż jakiekolwiek uprzedzenia i uczucia, które żywiłam do osoby, która mi go podarowała. Poza tym, łatwiej było mi się z tym wszystkim uporać, kiedy przelewałam myśli na papier.
Wychodząc pospiesznie z pokoju, odświeżyłam w głowie zasadnicze wnioski, do których doszłam poprzedniej nocy. Po pierwsze, stwierdziłam, że bardzo przesadziłam z reakcją na obcego, goniącego mnie. To oczywiste, że gonił mnie, bo ja uciekałam. Może chciał mi oddać zgubionego funta, myśląc, że należy do mnie. Albo miał jakiś inny, logiczniejszy powód. Wczorajszy incydent, mógł być tylko jednym, wielkim nieporozumieniem i tyle. Chociaż cichy głos w głowie, powtarzał, że może wcale nie chodziło o funta na ulicy, tylko o coś zupełnie innego, starałam się go zagłuszać, rozsądnymi argumentami. Inaczej już bym zwariowała.
Po drugie, kłótnia z Lukiem była niepotrzebna. Absolutnie nie obwiniałam się za tę sytuację, ponieważ wiedziałam, że Harry i ja to nic, za to on i "Vicky" to już coś zupełnie innego. Z drugiej strony, nie mogłam na niego zbytnio naciskać. Trzeba to załatwić delikatnie. Ale taka krótka separacja też nie była zła. Powinniśmy oboje, na chłodno przemyśleć wszystko i dopiero wtedy, szczerze porozmawiać. Gdyby Luke był gotowy, już by się odezwał. Pewnie do wieczora będę miała spokój.
Zamykając drzwi mieszkania, została mi tylko jeszcze jedna mała kwestia. Harry. To co działo się na imprezie uznałam wręcz za niepoczytalność i postanowiłam zepchnąć w najdalsze zakamarki umysłu, tyle, że się nie dało. Wiedziałam, że jak tylko znowu się zobaczymy, a to bardziej niż pewne, nie zawaha się mi o tym przypomnieć. Nie wierzyłam za bardzo w odbudowę naszej przyjaźni, ale też nie byłam pewna co chłopakiem kieruje. Jego ośli upór to jedno, ale przecież nie jest idiotą! Chociaż ja tak uważam. Coś musi być na rzeczy... A ja miałam zamiar dowiedzieć się, co!
Z porannych kontemplacji, wyrwał mnie wysoki blondyn, z którym zderzyłam się zaraz, po wyjściu na ulicę. Przez chwilę serce przestało mi bić, ale uśmiech George'a, pozwolił mi się uspokoić na tyle, iż zaczęło wariować z zupełnie innego powodu.
- George? Co ty tutaj robisz? - spytałam szczerze zaskoczona, a w moim głosie dało się wyczuć wyraźną nutę podenerwowania.
- Czekam na ciebie. - odparł chłopak, posyłając mi kolejny, wesoły, a zarazem przepełniony pewnością siebie uśmiech. Kolana mi zmiękły.
- Och, to bardzo miło z twojej strony, ale czym sobie zawdzięczam taki zaszczyt? - spytałam ponownie, nieudolnie próbując flirtu. Może było to głupie, że tak na niego reagowałam, ale to w ogóle nie było zależne ode mnie i moich racji. Po prostu to się działo, samoistnie. I było to bardzo, bardzo ryzykowne, zwłaszcza, że w ogóle go nie znałam.
- Cóż, zostawiłaś mi bardzo ciekawą wiadomość, na skrzynce głosowej, więc...
- Postanowiłeś sprawdzić czy wszystko ze mną okej? Nie martw się, nie jestem bardziej szurnięta, niż wcześniej. - przerwałam mu. Zaśmiał się pojedynczo, co wprawiło mnie w zachwyt.
- W to nie wątpię. - odrzekł. Nasze oczy się spotkały i przez chwilę miałam wrażenie, że latam. Aż doznałam olśnienia.
- Twój płaszcz! Poczekaj, pobiegnę na górę...
- A czy ty przypadkiem gdzieś się nie spieszysz?
- Co? A no tak! Szkoła... Ale chyba kilka minut mnie nie zbawi i tak jestem już mega spóźniona. - powiedziałam.
- To wskakuj. - odrzekł, wskazując na swoje auto. Smukłe, granatowe i trochę w starym stylu. Kompletnie nie znałam się na markach, ale wyglądało, na stary model. Mimo to bardzo mi się spodobało.
- Ale jesteś pewien?
- Po to tu na ciebie czekam głuptasie! - rzekł i znowu zaśmiał się. Męsko, ale bardzo wesoło. George to idealny materiał na genialnego przyjaciela i jeszcze lepszego chłopaka.
- A twój płaszcz?
- A mój płaszcz oddasz mi wieczorem, na kolacji.
- Co?
- Dobrze słyszałaś, zapraszam cię na kolację, do siebie.
- Do ciebie? - powtórzyłam niepewnie.
- Och, nie bój się, co prawda, żaden ze mnie kucharz, ale liczą się chęci!
- Jestem pewna, że świetnie gotujesz. - wypaliłam i zaraz zapłonęłam rumieńcem. Chłopak to zauważył i tylko uśmiechnął się delikatnie.
- Dowiesz się, jak spróbujesz. A teraz jedźmy już, bo naprawdę się spóźnisz. - odparł, miłosiernie nie wspominając, jakie to urocze się rumienić. Przecież tak robią tylko głupie dziewczynki. No cóż, taką właśnie byłam.
Posłusznie wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy. O dziwo, wiedział, gdzie znajduje się moja szkoła, nie musiałam nic tłumaczyć. Wystarczyło, że podałam nazwę. Przez całą, niestety krótką drogę, gadaliśmy o pierdołach, ale mimo to, bawiłam się wyśmienicie. Dowiedziałam się, że uwielbia rocka, nie znosi szparagów i ma bzika na punkcie fotografii. To było już coś. Z ciężkim sercem, wysiadłam z pojazdu i z mętlikiem w głowie udałam się na lekcje.
- Do zobaczenia, piękna! - rzucił mi na pożegnanie, a ja znów zaczerwieniłam się od góry do dołu. Na wszystkich lekcjach, moje myśli krążyły wokół chłopaka, który właściwie stawał się moim przyjacielem. Lub kimś więcej. Sama jeszcze tego nie rozgryzłam, jednak wiedziałam, że George jest typem człowieka, w którym mogłabym się zakochać. Na razie, nie wybiegałam tak daleko w przyszłość, ale taka była prawda i nie było sensu się oszukiwać. Oczywiście na te chwilę nie było mowy o żadnym zakochaniu! To było zauroczenie. Sama nie byłam pewna, czy pakowanie się w jakikolwiek związek, w moim wypadku jest dobre, ale z drugiej strony, nie starałam się tego jakoś szczególnie analizować. Fakt, byłam trudna w obyciu i związek ze mną mógłby być męczarnią, ale przecież jeszcze nic nie jest pewne. Przecież ja go właściwie nie znałam!
Z ulgą przywitałam godzinę 14:00 i koniec lekcji. Jak na jeden dzień, miałam bardzo dużo rzeczy do "opowiedzenia" mojemu pamiętnikowi, a przecież najlepsze jeszcze przede mną. Była to pewnie największa głupota jaką w życiu robię, ale podjęłam decyzję. Pójdę na tę kolację.
Zmęczona i podekscytowana, wpadłam do mieszkania i skierowałam swoje kroki do pokoju. A tam przeżyłam szok.
Na moim łóżku leżał sobie Harry! Stanęłam jak wryta nie wiedząc przez chwilę co zrobić. Już chciałam zacząć się drzeć gdy nagle dostrzegłam, że chłopak śpi. Oczy miał zamknięte, a klatka piersiowa unosiła się równomiernie i spokojnie. Przypomniałam sobie te wszystkie wieczory, kiedy Harry zasypiał u mnie w pokoju, bo był zbyt zmęczony by wracać do domu. Teraz było bardzo podobnie. Z tym, że on mógł sobie iść, ale pewnie czekał na mnie. Cholera, skąd on w ogóle wziął klucze do mieszkania?! Przecież David jest jeszcze w pracy. Zabiję kiedyś ich obu!
Rzuciłam torbę w kąt i podeszłam bliżej. Zauważyłam, że obok ręki chłopaka leżał mój pamiętnik, otwarty na stronie pod tytułem: "HARRY TO ŚWINIA". W tym momencie chciało mi się śmiać. Zrobiłam to przecież wczoraj, a już dzisiaj wiedziałam jakie to niedojrzałe. Ukryłam zeszyt pod łóżkiem i zerknęłam ponownie na śpiącego królewicza. Był taki spokojny, taki czysty. Dało się w nim dostrzec Harry'ego z przed lat. Przed oczami ujrzałam chłopca z mojego snu, który spał na łące i te dwa obrazy idealnie się zlewały. Niewiarygodne...
Poza tym miał na sobie szafirowy sweter z dziurami i oczywiście swoje czarne, wytarte go granic możliwości spodnie. Ciekawe dlaczego wciąż je nosił, skoro nie był w trasie. A z resztą co mnie to obchodzi?
Na palcach oddaliłam się od posłania, tak żeby go nie obudzić. Nie dlatego, bo dbałam o jego sen i to w moim łóżku! Ale dlatego, bo nie chciało mi się z nim gadać, sprzeczać, czy też cokolwiek wspominać!
Weszłam do łazienki i zerknęłam na odbicie w lustrze. Co prawda do siódmej, bo o tej godzinie się umówiliśmy, miałam jeszcze sporo czasu, ale wiele rzeczy było do poprawienia. Najpierw prysznic.
Po krótkiej, odświeżającej, kąpieli, w samym ręczniku udałam się przed swoją szafę, by wybrać coś odpowiedniego. Nie zobowiązującego, ale coś... sexy? O to mi chodziło? W końcu to randka! Ta myśl uderzyła we mnie z całą mocą i zamiast się zmartwić, poczułam motyle w brzuchu. Idiotyzm, nie przeczę, ale jaki fajny!
Harry z tyłu mnie głośno zachrapał i niczego nieświadomy przerzucił się na drugi bok. Specjalnie się przed nim nie krępowałam, zwłaszcza kiedy był nieprzytomny, co nie oznacza, że byłam zadowolona z całego obrotu sprawy. On w jednym pokoju, ze mną, pół nagą... Dobry Boże, nie sądziłam, że do tego dojdzie!
Zmieszana tym faktem wróciłam do łazienki i ubrałam na siebie jedwabny szlafrok, który mimo wszystko był niepokojąco krótki. Rzadko z niego korzystałam, ale i tak zasłaniał więcej, niżeli sam ręcznik.
Wróciłam do swojej szafy i zaczęłam przeglądać wieszaki. Sama nie wiedziałam, czego dokładnie szukam i było mi ciężko cokolwiek wybrać. Sukienek miała mało, spódniczek prawie w ogóle, a na spodnie nie miałam ochoty. Cholera, chyba najwyższy czas, by udać się na jakieś porządne zakupy!
- Jeżeli gdzieś się wybierasz, zawsze możesz wyjść w tym szlafroczku. - odezwał się cicho Harry, sprawiając, że po raz kolejny tego dnia, zrobiłam się czerwona. Jednak bardziej ze złości, niżeli zakłopotania.
- Nawet jakbym wyszła, tobie nic do tego! - warknęłam.
- Może masz racje... Dobrze, że ja cię taką widzę, inni nie muszą. W tym momencie miałam ochotę go zabić. Odwróciłam się z furią w oczach, ale on tylko się śmiał.
- Może już niedługo, nie będziesz jedynym. - powiedziałam, wkładając w te słowa tyle pewności siebie ile zdołałam. Przez długą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, a chłopakowi nie było już tak do śmiechu.
- Co to ma znaczyć? - spytał surowo i wstał z łóżka.
- A może to, że to nie twoja sprawa!
- Bzdury! No gadaj.
- A co ci tak zależy?
- Zależy mi, bo zależy mi na tobie. - rzekł i stanął na przeciwko mnie.
- Umówiłam się z kimś... na randkę. - sama nie wiedziałam, dlaczego mu to zdradzam... Może po prostu byłam świadoma faktu, że jak mu nie powiem, to nie da mi spokoju.
- Z kim? - zabrzmiało jak na przesłuchaniu.
- Nie znasz.
- Nie możesz być pewna. A ty go znasz?
- Wystarczająco.
- Tak? A ile się znacie?
- Tyle, żebym mogła sama zdecydować, czy chcę się z nim widywać, czy też nie! Nie zmusisz mnie do zmiany zdania, więc daj spokój.
- Nie zamierzałem tego robić. - odparł Harry. Mierzyliśmy się wzrokiem przez chwilę a ja odkryłam, iż mówił całkiem serio.
- Myślałam, że właśnie do tego zmierzałeś. - powiedziałam po chwili.
- Mimo iż bym bardzo chciał... - jego wzrok zatrzymał się na moich ustach. - nie mogę tego uczynić. - rzekł powracając spojrzeniem do oczu. Moje serce dostawało palpitacji, na dźwięk jego głosu, którym specjalnie operował tak, by doprowadzić mnie do szału.
- Dobrze. To bardzo dobrze. - powiedziałam. Poczułam lekkie ukłucie zawodu w sercu, co było niedorzeczne, bo przecież właśnie tego chciałam. Żeby Harry dał mi spokój. Ale teraz czułam, jakby mecz skończył się przed kluczowym momentem, jakby coś mnie ominęło.
- Ale mogę ci pomóc. - odrzekł. Spojrzałam na niego sceptycznie.
- Pomóc?
- Chyba, że to randka z Lukiem.
- Z Lukiem? - spytałam, śmiejąc się. - Z Lukiem to ja akurat jestem pokłócona. I to z twojego powodu. - odrzekłam. Zupełnie nie zastanawiałam się nad tym co mówię. Pewnie to stare przyzwyczajenie, że nie mam problemów, by mu się zwierzać, ale powinnam to zmienić. Harry nie jest już moim przyjacielem.
- Dlaczego? - spytał zaskoczony Harry.
- Och, nieważne. Nie twój interes!
- Ale poszło o mnie, a to oznacza, że musieliście mieć pewną różnicę zdań. Które z was twierdziło, że jestem draniem? - spytał i nie pozwolił mi oderwać wzroku. Liczył, że powiem to co chce usłyszeć, ale ja nie zamierzałam go rozpieszczać.
- Oboje tak uważamy!
- To jak...?
- Po prostu, Luke'owi nie spodobał się sposób w jaki się zachowywaliśmy, a mi nie odpowiada jego nowa dziewczyna i tyle! - znowu to zrobiłam.
- Coś czuję, że on bardziej mnie nie lubi.
- Dlaczego tak myślisz? Ja mam zdecydowanie więcej powodów, do nie lubienia ciebie!
- Ale on ma jeden najlepszy. Jest o ciebie zazdrosny.
- Słucham? - odparłam i zaczęłam się tak śmiać, że Harry musiał mnie podtrzymać, bym nie runęła na ziemię.
- Przestań się śmiać. A dlaczego tobie nie podoba się jego dziewczyna? - spytał po chwili Harry.
- Bo to Victoria, suka bez serca! - odparłam już całkiem poważnie.
- No właśnie. Może dlatego ją wybrał. Żeby ciebie wkurzyć.
- Ha ha ha nie wierzę w takie teorie spisku. Poza tym ja i Luke to jak brat i siostra! Tak jak my, kiedy byliśmy dziećmi! Tylko, teraz jest trudniej... Ale poza tym, to czysto rodzinna więź, nie jesteśmy w sobie zakochani.
- Może ty nie jesteś...
- A ty coś się tak tego uczepił? Chcesz mnie wydać za mąż, czy co?
- Nie, po prostu uważam, że jego towarzystwo nie bardzo ci służy. - odrzekł cicho.
- A tobie kto tak nagadał?! Oczywiście David, prawda?! - i wracamy na boisko.
- Widzę, co widzę!
- Ty nic nie widzisz, chyba tylko to co chcesz zobaczyć! Luke jest moim jedynym, najlepszym przyjacielem i wypraszam sobie takie komentarze na jego temat!
- Nawet jeżeli to prawda?
- A co ty możesz o tym wiedzieć? Ciebie nie było, nie jesteś przyjacielem, jakiego potrzebowałam i jakiego potrzebuję! - gdy to wyrzuciłam, poczułam się podle. A to dlatego, bo Harry zbladł, a w kąciku oka, pojawiła się łza. Może to było prawdą, ale teraz żałowałam jak cholera, że mu to wypominałam. Mimo całego żalu jaki do niego miałam, nadal znaczył coś dla mnie, tam głęboko w sercu, tam, gdzie sama się do tego nie przyznawałam. A teraz już byłam pewna, że widok jego cierpienia, sprawia, że czuję się jak szmata. - Masz rację... - odparł i chciał się wycofać, ale złapałam go za ramię. Spojrzał mi w oczy i widziałam jak bardzo jest zaskoczony tym gestem. Ja też byłam.
- Przepraszam. To było... przegięłam.
- Powiedziałaś prawdę, którą powinienem usłyszeć. Nie mam żadnego prawa, by oceniać Luke'a.
- Nie, nie masz, ale nie chcę byś znowu popełnił ten sam błąd.
- To znaczy, że... chcesz żebym został? - zapytał, a ja jeszcze w życiu nie widziałam go tak zdumionego. Zdawałam sobie sprawę, że od tej odpowiedzi zależy bardzo wiele, jak nie wszystko.
- Możesz... możesz się jeszcze przydać. - odrzekłam, próbując udawać, że mi nie zależy. Bo nie powinno! Powinnam pozwolić mu odejść, zabronić wracać. Ale jestem idiotką, więc nie ma co się dziwić.
- W czym? - spytał Harry, uśmiechając się od ucha do ucha. Wow, zmieniają mu się nastroje, jak kobiecie w ciąży.
- Mówiłeś coś o pomocy. Wykaż się.
Harry podszedł bliżej do szafy i zaczął przeglądać zawartość. Był w tym lepszy ode mnie. Po chwili wziął w ręce czarny, gruby golf.
- Co powiesz na to? - spytał. Widać, że był bliski śmiechu.
- Jesteś beznadziejny, zwalniam cię! - odrzekłam i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Okej, okej, daj mi jeszcze szansę. Tym razem trafię, zobaczysz. A czego mniej więcej szukamy? Jakieś szczegóły spotkania? - spytał.
- Kolacja, u niego. Coś niezobowiązującego, ale z pazurem.
- Ile mamy czasu?
- O 19:00 mam być u niego.
- Chyba mam. - rzekł i zaprezentował mi moją czerwoną mini. - Chociaż może to nie dobry pomysł. - odrzekł Harry, mierząc mnie wzrokiem.
- Dlaczego? - spytałam oburzona.
- A dlatego, bo faceci lubią czerwony. A ty i czerwony to groźna zabawa. Trzeba wiedzieć, jak używać niebezpiecznych zabawek. On może nie być na to gotowy, nie tak jak ja.
- Czy powinnam się obrazić, że nazwałeś mnie zabawką, czy też przyjąć ukryty w tym komplement? Hmm... Wybieram opcję trzy.
- Czyli?
W tym momencie trzepnęłam go ręką w ramię.
- Ała, a to za co?
- Za twoje zuchwalstwo! Jestem pewna, że on jest na to gotowy! Ubieram czerwoną.
Dwie godziny później byłam już odpicowana. Miałam pełny makijaż, pomalowane paznokcie, czarne szpilki, upięte włosy i czerwoną, obcisłą sukienkę, opinającą delikatnie biust i podkreślającą moje kształty. Harry w tym czasie nie zostawiał mnie ani na chwilkę i co jakiś czas dawał, jakże mądre, męskie rady. Nie obyło się bez używania przemocy i kupy śmiechu. Nie sądziłam, że sprawy przybiorą taki obrót.
Teraz stałam przed lustrem, w moim pokoju i wpatrywałam się w swoje odbicie. Harry miał racje z czerwienią.
- Chyba jednak nigdzie cię nie puszczę. - powiedział, opierający się o framugę, a w jego oczach zobaczyłam zachwyt.
- Będziesz musiał. Nie po to tyle harowaliśmy!
- Nie lepiej spędzić tego wieczoru z kimś kto przypomina mnie...
- Masz na myśli siebie!
- Skoro proponujesz! - odparł i uśmiechnął się, lustrując mnie z dołu do góry. Zatrzymał się na oczach.
- Miałeś racje... jeśli chodzi o upięcie włosów... i tę sukienkę. - przyznałam, spoglądając z powrotem w lustro.
- Jadłaś coś w ogóle? Zanim mnie obudziłaś?
- Ja cię nie budziłam.
- Jadłaś?
- Nie zdążyłam... Ale za chwilę mam kolację!
- Zostały dwie godziny, powinnaś coś zjeść, bo tam padniesz i tyle z tego będzie!
- Od kiedy to ty się martwisz o moje randki? - spytałam, drażniąc się z nim. Odwrócił się i wyszedł, więc podążyłam za nim, do kuchni.
- Bardziej będę się martwić, jak będą ze mną. - odrzekł, uśmiechając się zalotnie.
- Pomarzyć można.
- Marzenia się spełniają. Jestem najlepszym przykładem. - powiedział, wyciągając z lodówki jajka, masło i ser. Potem zaopatrzył się w patelnię i miskę.
- Co robisz? - spytałam, oszołomiona tym, jak porusza się w kuchni. Jakby umiał gotować!
- Omlet. Z serem. Nie możesz iść głodna.
- Zacznijmy od tego, jak mam wyjść, skoro zaraz Dave wróci z pracy. - pożaliłam się. Nie chciałam się do tego przyznawać, ale Harry był moją jedyną deską ratunku.
- Nie martw się, coś wymyślę. - odrzekł, rozbijając jajka do miski.
Po 15 minutach dostałam swoje danie.
- Omlet raz, dla Pani. - zaserwował Harry i usiadł obok mnie.
- A ty nie jesz? - spytałam.
- Nie jestem głodny.
- Wyczuwam podstęp. Czyżbyś chciał mnie otruć?
- Tak to się odpłaca człowiekowi, za ciężką pracę? - oburzył się i odsunął talerz.
- Daj, daj! Umieram z głodu.
- Pod warunkiem, że zdradzisz mi pewną tajemnicę. - odparł.
- Co chcesz wiedzieć?
- Co ten chłopak zrobił, że zgodziłaś się na tę randkę?
Zamyśliłam się na chwilę, nie będąc pewna, czy chcę odpowiadać na to pytanie. Ale z drugiej strony dzisiaj łamię wszystkie zasady, dlaczego więc nie miałabym być miła dla Harry'ego?
- Niech pomyślę. Był miły, czarujący i zabawny. No i pomógł mi niedawno. Tak, to chyba wszystko.
- No więc? Ja też jestem miły, czarujący i tak dalej.
- Jesteś Harry, co oznacza, że nie masz szans.
- To dyskryminacja!
- No cóż, taka właśnie jestem, a teraz dawaj omleta! - odparłam, uderzając widelcem o stół. Chłopak się poddał i przysunął mi talerz. Pierwszy kęs wzięłam nie bez obaw, ale okazało się, że Harry to naprawdę dobry kucharz.
- Kto cię nauczył tak gotować? - spytałam, nie mogąc wyjść z podziwu.
- Och, to akurat umiem od Nialla. On jest w tym mistrzem. - powiedział i zaśmiał się.
- Teraz to oni są twoją rodziną?
- Tak, są moimi braćmi.
- Więc pozdrów tego Nialla i przekaż, że świetny przepis.
Wtem usłyszałam brzęk kluczy i po chwili do kuchni wszedł Dave. Trochę go zamurowało na nasz widok, ale to nie przeszkodziło mu, w posyłaniu, w naszą stronę szerokich uśmiechów.
- Co tam dzieciaki? Harry, przepraszam cię za to zamieszanie. Odebrałeś klucz od Merry?
- Tak, bez problemu i proszę nie przepraszać, to moja wina. Mam dosyć napięty grafik.
- Bardzo się cieszę, że znajdujesz w nim czas na Lily.
- Halo, ja tu jestem. - odezwałam się, przerywając te uprzejmości.
- Och, Lily jak ty wyglądasz. Gdzie ją zabierasz i jak ci się udało tego dokonać? - spytał Harry'ego Dave, śmiejąc się dziwacznie.
- Yyyyy, idziemy na urodziny mojego znajomego. Nie musiałem jej długo przekonywać, po prostu uległa mojemu urokowi, miłemu usposobieniu i poczuciu humoru. - odparł. Posłałam mu mrożące krew w żyłach spojrzenie, ale chłopak sobie z tego nic nie robił.
- Naprawdę nie wiem jak ty to robisz! Taki z niej uparciuch.
- Ja jestem wyjątkowy. Dlatego razem z Lily podjęliśmy decyzję, o gruntownych zmianach w naszych relacjach.
- Tak?
- Tak, tak. - powiedział, a ja myślałam, że za chwilę zadźgam go widelcem. Co on do jasnej cholery kombinował?! - Lily doszła do wniosku, że mimo wszystko bardzo mnie lubi i chciałaby ze mną spędzać o wiele więcej czasu. Dlatego porywam ją w sobotę. O ile nie masz nic przeciwko? - zwrócił się do Dave'a. No jasne, mnie o zdanie nie zapyta!
- Oczywiście, że nie! To bardzo miło z twojej strony! Jak my ci się odwdzięczymy?
- No właśnie, jak? - odezwałam się słodko, ale moje spojrzenie zdradzało wszystko. Harry powinien zacząć się bać.
- Coś się wymyśli. - odrzekł i uśmiechnął się kpiarsko. Miałam już tego dosyć.
Wstałam od stołu i wyminęłam Davida, rzucając.
- Muszę się przygotować do wyjścia.
Weszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Wiedziałam, że mam niewiele czasu. Zaraz Harry się tu przypałęta. Ale cóż z tego skoro wszystko działo się tak szybko, że sama gubiłam się we własnych uczuciach. Jeszcze dzisiaj rano chciałam ukatrupić Stylesa, teraz udawałam, że z nim wychodzę i w dodatku byłam już umówiona na sobotę. Kto wie, czy nie zrobi z tego randki! Nadal nie wiedziałam, co sprawia, że tak mi pomaga i co sprawiło, że go dzisiaj nie wywaliłam. Może po prostu Harry jest tym kimś kogo nie da się wyrzucić od tak. Mimo wszystkiego, przez co przeszliśmy, ja nadal nie chcę by cierpiał, nie chcę mu sprawiać przykrości, jednocześnie chciałabym, żeby się ode mnie odczepił. Ale go zatrzymałam. Byłam zła na siebie i bałam się tego uczucia, które było pomiędzy nami, które się odradzało, które powodowało, że zaczęło mi zależeć, zaledwie po tygodniu! Bo to był Harry. Harry.
A potem zdałam sobie sprawę, że za chwilę idę na randkę z zupełnie obcym mi chłopakiem, a ja siedzę tu po ciemku i rozmyślam o Stylesie! Ooo nie! On mi tego nie zepsuje.
W tym samym momencie drzwi stanęły otworem, a w nich pojawił się on. Podszedł i usiadł obok mnie. Nawet nie chciało mi się go besztać, gdyż wiedziałam, że jeśli zacznę to już nie skończę, a ten wieczór miał być przeznaczony zupełnie dla kogoś innego.
- Bardzo jesteś zła? - spytał po cichu, głosem małego chłopca, bojącego się gniewu matki.
- Ja po prostu nie rozumiem. Może jestem na to za głupia i tyle.
- Ale czego nie rozumiesz?
- Ciebie.
- Cóż, niewiele tu do rozumienia. Ale jestem pewien, że ta rozmowa może poczekać. On nie.
- George... Tak masz rację, on nie powinien czekać.
- Pewnie musi być wyjątkowy.
- Jest... inny. Ale w takim sensie, że jest zabawny, spontaniczny i bardzo szarmancki. Może być dobrym przyjacielem.
- Związki oparte na przyjaźni są dużo szczęśliwsze. - powiedział. Patrzyliśmy się na siebie w ciemnościach, a ja kompletnie nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Za to doskonale zdawałam sobie sprawę, do czego zmierza. - Nie mogę zaprzeczyć, szczęściarz z niego.
- Daj spokój, dobrze wiesz, że nie taki znowu szczęściarz! - odrzekłam i oboje się zaśmialiśmy.
- Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz Lily. Bo ty jedna na to nie zasługujesz. - powiedział, wstając. - A teraz chodź. Zawiozę cię do tego twojego księcia z bajki. W ramach przysługi. A ty mi się pięknie odpłacisz.
- W jaki sposób? - spytałam. Mogłam spodziewać się wszystkiego.
- Zobaczysz... przyjaciółko. - odrzekł po czym wyszedł.
Zostałam sama. W ciemnościach. Teraz miałam wielką ochotę ukryć się pod kołdrą i nigdy więcej nie wychodzić z tego pokoju. Czułam tremę przed tą randką, ale też jakaś mała część mnie, wolałaby tu siedzieć w towarzystwie chłopaka, który przed sekundą wyszedł. Pospiesznie odgoniłam, od siebie takie myśli i wziąwszy płaszcz George'a, wyszłam światu na przeciw.
Jak obiecałam JEST PO TYGODNIU! :DDD
I jak Wam się podoba? Jest pełen sprzeczności i taki miał być, gdyż, jak pewnie sami już zauważyliście ta relacja jest pełna sprzeczności. xD
Czekam na Wasze opinie i mam nadzieję, że wpadniecie tu za tydzień! :D
Talitha xoxo
6 komentarzy:
Oooo, Ched idzie czytać ♥ ♥ ♥ ♥
Aaaa, świetnie się czytało :))))
W końcu Harry przeżył rozdział bez większych obrażeń xD
Cieszę się, że są przyjaciółmi, bo może otworzyć sie droga do czegoś więcej :DD Harrily ♥
Ale myślałam, że w tym rozdziale będzie już opisana randka z Georgeiem :c
No cóż, z niecierpliwością czekam na nexta ;D
XOXO
No heeeeej bejbe ! :D
Wracam z pracy, a tam info, że nowy rozdział *.*
BOSKO !
A więc zaczynamy sprawozdanie :)
Buhahahahahahahhahaha bój się xDDDDDDDDDDDD
1!
Nie wiem czy się mylę czy nie, ale ten rozdział wydaje mi się dłuższy *o*
Ale to może być moje złudzenie, bo czytałam na laptopie *brawa itd*
2!
Rozdział jak zwykle cjdnfhjeuwsoiplkxmfnbhr!
Dziewczyno, zacznę Ci po holendersku komentować, bo brakuje mi polskich słów na twoją wspaniałą twórczość ♥♥
3!
George czyli przeze mnie zwanym Gregiem !
Jejcie *.* Randecka bydzie :D Będzie seks! hahahah *sorka przyzwyczajenia*
Zazdroszczę Lily...
Ale nie wiem czemu, wolałabym żeby byli tylko przyjaciółmi, niż coś więcej.. You know..
4!
Harry i Lily *.*
Jacy mili dla siebie i wgl kochani *głośne i chórowe (?)* AAAAAAAAWWWWWH!
Zaczyna im się układać, od razu lepiej :D
Lily taka jakaś bardziej przyjazna się zrobiła *.*
To dobrze oczywiście :)
5!
Niech ona się z Lukiem pogodzi ;cccccc
#LukeAKAMójBojfrendBiczyzzzz
6!
Ja Cię dziewczę kocham normalnie !
Obiecałaś i dotrzymałaś obietnicy z czasem :D
PROUD *Oklaski na stojąco, owacje, łzy, kwiaty*
7!
KOCHAM CIĘ
UWIELBIAM
SZANUJE
SHIPPUJE *IDK Z KIM, ALE TO ZROBIĘ*
MÓJ TY KOCHANY ZDOLNY JAK CHOLERA I BARDZO MĄDRY *mądrzejszy ode mnie ;c* SKRZACIE ♥
8!
No to raczej już Ci nie będę mulić bloga, bo aż siara...
Czekam na next'a kochanie !
Dużo weny, kreatywności i wytrwania!
Much Love, Ciotka Dżeff ♥
PS.
KOMENTOWAĆ TO ZAJEBISTE OPOWIADANIE, BO CIOTKA DŻEFF PO ZABIJA TE WSZYSTKIE GHOST CZYTELNICZKI! :)))))))))))
Byeeee x
Boże nie wiem co Ci napisać bo wiesz, że wszystkie twoje rozdziały ubóstwiam.
I czekam z wielką niecierpliwością na następny.
Trzymam kciuki za twoją wenę ;)
hej skarbie :*
nominowałam cię do LBA lipiec 2014 ;)
Więcej szczegółów u mnie :) xx
http://dark-niall-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html
Super rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejne :**
Prześlij komentarz